Na świetnej jakości fotografii widzimy cesarski jacht Hohenzollern, na którego pokładzie podróżowali królowie Prus, cesarze i inne koronowane głowy najróżniejszych państw. Skąd w nim to, że był szczeciński? Powstał jako następca poprzedniego już mocno starego jak na swoje czasy jachtu. Stępkę położono 27 czerwca 1892 roku w stoczni AG Vulcan w Szczecinie, a zwodowano 8 kwietnia 1893 roku. Ówczesny cesarz Niemiec Wilhelm II był zapalonym podróżnikiem i uznawał, że wizyty zagraniczne są bardzo ważną częścią polityki. Jednak poprzedni jacht był ekstremalnie przestarzały – zdecydowano przyznaniu funduszy na budowę nowego. Dało to możliwości na wiele różnych wizyt, w Norwegii, Anglii, Włoszech, czy na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego – cesarski jacht Hohenzollern zawinął nawet do… Hajfy.

Dane techniczne SMY Hohenzollern II

Miał 122 metry długości przy zanurzeniu do lekko ponad 6 metrów. Co ciekawe, statek miał zwyczaj „piłować” wodę, mając o ponad metr większe zanurzenie z tyłu, niż z przodu. Ogólnie była to dziwna konstrukcja – był stosunkowo szybki, ale niestabilny. Mimo swojego charakteru cesarz Wilhelm II uwielbiał nim podróżować. W przypadku problemów mógł rozłożyć żagle na trzech masztach. Dodatkowo jacht mógł nagle stać się okrętem wojennym w razie mobilizacji – posiadał zamontowane działa kalibru 50mm, a w planach były armaty 105mm. Planów modernizacji nie zrealizowano.

Przybycie Henryka Hohenzollerna do Nowego Jorku

Fotografię załączoną do postu wykonano w Nowym Jorku, gdy książę Prus Henryk Hohenzollern udał się w podróż do Stanów Zjednoczonych, wyruszając tam 18 stycznia. Statek tego typu nie był przystosowany do podróży oceanicznych, więc każde możliwe nie-cesarskie pomieszczenie wykorzystano na worki z węglem. Do Nowego Jorku przybył 12 lutego 1902 roku. Tu zrobiono mały „trik” – szczeciński jacht Hohenzollern był tylko figurantem i statkiem reprezentacyjnym, a książę przybył transatlantykiem Kronprinz Wilhelm. Kapitanem na pokładzie był wtedy osobisty adiutant cesarza oraz kontradmirał Friedrich Graf von Baudissin.
 
[ngg src=”galleries” ids=”6″ display=”basic_thumbnail” thumbnail_width=”320″ thumbnail_height=”220″ thumbnail_crop=”0″]
 
Dlaczego tak? Transatlantyk, którym przybył książę był statkiem z konkretną trasą i pasażerami, nie mogło dojść do żadnych incydentów lub opóźnień, a cesarz Wilhelm II nalegał, by jacht Hohenzollern był właśnie miejscem spotkań oficjeli. Modne w tamtych czasach dla władców było posiadanie „własnych” statków i nie wypadało, by książę był uzależniony od zwykłego pasażerskiego transatlantyku.
 
W 1902 roku w Nowym Jorku ze stoczni Townsend & Downey spłynął zamówiony przez Niemcy inny jacht regatowy o nazwie Meteor. Książę Henryk uczestniczył w uroczystości. Zadaniem Meteor było konkurowanie w wyścigach i paradach z innymi reprezentacyjnymi jachtami wyścigowymi innych władców świata i państw.

Wodowanie jachtu Meteor w 1902 roku

Wodowanie Meteor w obecności Henryka Hohenzollerna oraz szczecińskiego jachtu odbyło się 25 lutego, a na osobistą prośbę cesarza Wilhelma II matką chrzestną nowego jachtu regatowego została córka prezydenta Theodore Roosevelta, Alice. Dołączona druga fotografia właśnie przedstawia Henryka i Theodore obok siebie, na pokładzie szczecińskiego jachtu. W trakcie rozmów ustalono, że powstaną niemiecko-amerykańskie regaty, które będą wymieniać się tytułami – raz były to np. Roosevelt Cup, a innym razem Kaiser-Wilhelm-Pokal.

W całym wodowaniu Meteor był jednak mały zgrzyt – w prasie pojawiały się przecieki, że jedna z amerykańskich firm dostarczyła szampana do chrztu statku, gdy cesarz wyraźnie apelował, by użyto szampana marki Schaumwein Rheingold. Plotki mówią, że poszła tutaj łapówka dla jednego z pracowników, by ten przemycił jednak inny szampan.
 
Ciekawe jest to, że istnieje krótki film ukazujący wizytę Henryka Hohenzollerna i Theodore Roosevelta w trakcie inspekcji floty: https://www.youtube.com/watch?v=ycn-ISvdIIc
Autorem filmu podobno jest… Thomas A. Edison. Tak, ten Edison.
Książę Henryk był gościem w Waszyngtonie, gdzie na ekstremalnie bogato zdobionym przyjęciu rozmawiał z prezydentem USA o możliwych kontaktach handlowych ze swoim krajem.

W amerykańskich mediach opisywano wydarzenie jako „dzielenie się chlebem” między Stanami Zjednoczonymi i Niemcami.
W dowód szacunku, Henryk podarował córce prezydenta USA diamentową bransoletę, w której umieszczono fotografię cesarza Wilhelma II.
 
Krótko później książę wyruszył w podróż po USA, a 11 marca wsiadł na transatlantyk Deutschland, wracając do Europy. Ponownie jacht zbudowany w Szczecinie i perełka cesarza Wilhelma II musiała wracać z tyłu zapakowana „po korek” węglem 😉
Jako ciekawostkę można napisać, że Henryk Hohenzollern (lub w wersji niemieckiej Albert Wilhelm Heinrich von Preußen) był wnukiem słynnej królowej Wiktorii, a jego prapradziadkiem był car Rosji Paweł I Romanow. Taaaak, zależności rodzinne królów, cesarzy i carów trzymały się jeszcze na przełomie XIX i XX wieku 😉

Koniec przygody szczecińskiego jachtu

Po powrocie jachtu Hohenzollern do Niemiec okazało się, że podróż zniósł dość ciężko, wymagany był remont kotłów.
Jacht nie był używany ani zmobilizowany do służby w trakcie I Wojny Światowej, po niej w 1920 został skreślony, a w 1923 trafił do stoczni złomowej w Wilhelmshaven. Do dziś przetrwało koło sterowe oraz… skrzynie z magazynu… Koło znajduje się w kościele w Wilhelmshaven, a skrzynie na zamku Hohenzollern, setki kilometrów w głębi lądu 🙂