II Wojna Światowa

William Gerald Reed i jego ucieczki ze Stettina 

Po niektórych historiach ze Szczecinem w tle zostają urywki

II Wojna Światowa zmieniła losy ludzkości, granice, miasta, ludzi. Dawny Stettin, a dzisiejszy Szczecin dla wielu alianckich lotników, których zestrzelono nad Niemcami był bramą do wolności. Nasze miasto stało się głównym elementem znanego filmu "Wielka Ucieczka na Północ". Jednak historia opisana poniżej jest niemal całkowicie nieznana, a mogłaby być gotowym scenariuszem na film!

Ile razy można uciekać ze Szczecina? Co? Jak to uciekać ze Stettina? Nie dla wszystkich był to raj na ziemi – alianccy lotnicy, którzy zostali zestrzeleni w trakcie lotów nad III Rzeszę trafiali również do nas, do ówczesnego Stettina. W dużej większości jako jeńcy, następnie przenoszeni do Stalagów, ale część z nich była tu… z własnej woli. Wielu z nich pragnęło wolności i powrotu do domu, a jedną z dróg do bezpiecznego kraju był nadmorski port nad Bałtykiem – Stettin. Czy to coś na temat „Wielkiej Ucieczki na Północ”? Nieee! Historię z filmu zna wielu, poniższą mało kto. Wyobraźcie sobie, że jesteście lotnikami – latacie bombowcami, trafiacie do Szczecina, a akurat w dniu kiedy jesteście w Stettinie wasi kumple zrzucają na was bomby! Mało tego, bohater tego postu „cisnął” z Gestapo w Stettinie (!!!). Taki był z niego „kozak”. Historia poniżej.

Dziś opowieść o jednym z takich ludzi, który do Szczecina trafiał w trakcie wojny aż kilkukrotnie! Zgodnie z zasadą – żyjemy tak długo jak żyje pamięć o nas – warto opisać losy kogoś, kto jakiś czas życia spędził w Szczecinie, a o kim na pewno nie słyszeliście. Ten post będzie bardziej tekstowy, a mniej graficzny. Warto przypomnieć, że dla opisanej teraz postaci ówczesny Stettin był nadzieją na wolność.
Post jest tłumaczeniem artykułu jaki opisywał jego losy, który przeczytać można było w prasie w Wielkiej Brytanii i Australii. Nie czepiajcie się poprawnego języka lub gramatyki – tak zostały spisane świeże wspomnienia 🙂
 
➡️ Moje dopiski oznaczone są tutaj kursywą i podkreśleniem.
 
Tą postacią był Australijczyk William Gerald Reed, za swoje bohaterstwo otrzymał brytyjski Distinguished Conduct Medal – Medal Wybitnego Zachowania – drugie najwyższe odznaczenie wojskowe. Do armii zapisał się w Melbourne 14 września 1940 roku, urodził się 15 lipca 1920 roku.
 
Byłem członkiem załogi samolotu Wellington, który wyleciał z Breighton 2 lipca 1942 roku około 23:15, by zbombardować Bremę.
(Vickers Wellington to średnie, głównie nocne bombowce RAF.)
Dotarliśmy nad cel i zbombardowaliśmy go, ale w drodze powrotnej otrzymaliśmy trafienie z obrony przeciwlotniczej. Kiedy pilot nie dał rady utrzymać maszyny wydał rozkaz byśmy opuścili pokład około godziny 2:35.
 
(Zestrzelenie przypisał sobie prawdopodobnie Uffw Rudolph Frank z 1/NJG3)
Wylądowałem pomiędzy drzewami w lesie ze zwichniętym ramieniem. Pozostałem tam gdzie trafiłem i próbowałem bezskutecznie przez cztery godziny, naprostować swoje ramię. Zniszczyłem w tym czasie swój spadochron i schowałem go pod krzakiem. Następnie zbliżyłem się do domu nieopodal farmy, by poprosić o pomoc. Zapytałem „Dutch?„, a oni odpowiedzieli „Ja, Deutsch”.

(Słowa wypowiada się podobnie w języku angielskim – „dacz” oraz „dojcz”.)
Zrozumiałem to jako potwierdzenie tego, że byłem w Holandii i czy mogą sprowadzić lekarza. Zamiast tego zadzwonili i przybyła po mnie policja oraz burmistrz – zostałem więźniem. Zostałem zmuszony, by pokazać gdzie ukryłem swój spadochron oraz inne rzeczy idąc przez półtorej mili mimo zwichniętego ramienia. Towarzyszył mi jeden z policjantów, kiedy reszta jechała za nami samochodem.
Niemcy zabrali moje rzeczy. Później zawieźli mnie samochodem do biura burmistrza w małej wiosce (nazwy nie pamiętam), gdzie próbowali mnie przesłuchiwać.
Później zawieźli mnie na małe lotnisko, gdzie byłem dobrze traktowany przez niemieckiego dowódcę milicji obywatelskiej. Tam dał mi leki oraz nastawił ramię, później zabrał mnie z powrotem do biura burmistrza – tam spotkałem się z Radke oraz Maxwellem Willie.
(Inni członkowie załogi, zginęło 3 z 9, ocalałych 6 zostało rozdzielonych na dwie grupy)
Radke miał rozcięte plecy, a Willie zwichniętą kostkę. Wszyscy trzej zostaliśmy zabrani przez służby Luftwaffe do aresztu w Rheine, około 20 kilometrów dalej. Kiedy tam dotarliśmy poznaliśmy losy pozostałych.
(pilot Arthur Maxwell Johnston pochowany w Reichswald, grób numer 15. B. 9-18, drugi pilot Darryl Downing pochowany w Reichswald, grób numer 15. B. 9-18, strzelec William James Taylor pochowany w Reichswald, grób 15. C. 14.)
Zostaliśmy w Rheine na jedną noc, a potem dwóch funkcjonariuszy Luftwaffe zabrało nas do Dulag Luft pociągiem.
Byłem w izolatce przez około 5 dni, zastosowali typowe sposoby na przesłuchania, podobnie typowe zasady związane z Czerwonym Krzyżem zostały mi przedstawione. Później chyba przenieśli mnie do centralnej części Dulag Luft, gdzie byliśmy w trójkę przez 14 dni. Później przeniesiono nas do Stalag VIIIB w Lamsdorf, gdzie trafiliśmy 4 sierpnia 1942 roku. Wszyscy lotnicy RAFu (wtedy koło 300) byli trzymani w części „Straf”.
 

PIERWSZA PRÓBA UCIECZKI

W wrześniu 1942 roku, Nowozelandczyk, tylny strzelec (imienia nie pamiętam), pilot Smith oraz ja opracowaliśmy następujący plan ucieczki. Zdobyliśmy mapę sektora oraz obozu, który zawierał około 35 lub 40 zaznaczonych miejsc, chlebak z jedzeniem oraz dwa kompasy. Przerobiłem też swoje australijskie ubranie, by wyglądało jak kurtka narciarska, Smith załatwił też kilka kombinezonów. Nowozelandzki tylny strzelec miał zadanie przedostać się przez dwa podwójne pasy zasieków, a potem wrócić z nożycami do cięcia drutów.
Mieliśmy przeciąć sobie drogę przez dwa pasy zasieków, wejść do nieużywanej części kompleksu, przeciąć kolejne dwa pasy oraz jeżeli wszystko pójdzie dobrze udać się do Brieg. Tam ukraść rowery lub dostać się na dobry pociąg do Breslau (Wrocław), tam ukraść samolot z lotniska o którym wiedziałem że tam jest, a jeżeli to się nie powiedzie – wziąć pociąg do STETTINa.
O odpowiednich porach strażnicy przestawali patrolować okolicę, a nas zwalniano z pracy. 20-go września 1942 roku przecięliśmy podwójne zasieki i dostaliśmy się do nieużywanej części obozu. Jednak kiedy wykonywaliśmy ostatnie cięcie zasieków strażnik w okopanym stanowisku zauważył nas i otworzył ogień z karabinu. Włączono alarm oraz reflektory, musieliśmy zawrócić. Dziury w zasiekach odkryto tego samego dnia później, załatano je, ale Niemcy nie odkryli naszych narzędzi. Zdołaliśmy je ukryć. Niemcy również nie rozpoznali, że to nasza trójka chciała „prysnąć”.
Krótko po tym, obóz otoczono dodatkowymi zasiekami oraz zmieniono zasady patroli, nie dało się uciec ponownie.
 

DRUGA PRÓBA UCIECZKI

Gdzieś pod koniec marca 1943 roku podszedłem do szeregowca z pomysłem byśmy mogli zamienić się „tożsamością”, bym mógł trafić do drużyny robotniczej, z większą szansą na ucieczkę.
(W obozach jenieckich istniały całe mikro-miasteczka prowadzone przez jeńców, w przeciwieństwie do obozów zagłady były to warunki wręcz świetne – teatry, lokalna waluta, boiska do gry, łazienka w każdym baraku)
Tym człowiekiem był Harold Bagshaw. Również poznałem wiedeńskiego chłopca imieniem Egon Blumenthal, który udawał australijskiego lotnika RAFu, sierżanta nazywanego Hayes.
Chciałem zabrać Blumenthala ze mną jako pomocnika w ucieczce, ale musiałem znaleźć kogoś kto zajmie miejsce BLumenthala pod imieniem Hayes. Znalazłem Nowozelandczyka nazywającego się Sutton, który zgodził się podjąć ryzyko. Ja byłem Bughsaw, Blumenthal udający Hayesa od tej pory udawał Suttona.
Blumenthal i ja, od tej pory jako Sutton i Bushaw, byliśmy przerzuceni jako drużyna robotnicza do kamieniołomu. Około 15 kilometrów na wschód od Neurode. To był 10 kwietnia 1943 roku. Blumenthal lekko zaprzyjaźnił się z niemieckim strażnikiem, który miał wgląd w rozkład jazdy pociągów oraz miał pieniądze. 17 kwietnia Blumenthal usłyszał, że ma być odesłany do Stalagu, bo jego potrójna zmiana tożsamości została wykryta. Przez to, niestety, musieliśmy dokonać próby ucieczki tej nocy. Byliśmy jednak kompletnie nieprzygotowani. Ubrałem spodnie RAF z cywilnym sweter, Blumenthal założył spodnie RAF wraz z swetrem wojskowym. Przeszmuglowaliśmy te ubrania poza obóz.
Udało nam się z pomocą dwóch innych wyjąć kraty z okna w kwaterze, pod przykrywką improwizowanego koncertu. Udaliśmy się do kopalni oraz włamaliśmy do miejsca gdzie były trzymane cywilne ubrania, ukradliśmy kilka płaszczy.
Dalej uciekaliśmy pieszo przekraczając granicę z Czechami dwukrotnie i później chyba 20 kwietnia 1943 roku złapaliśmy pociąg do Breslau (Wrocław). Mieliśmy papiery (czyste, przez pośpiech nie wypełniliśmy ich). Pożyczyliśmy długopis od mężczyzny w poczekalni dworca w Breslau i Blumenthal wypełnił je dla nas.
Zostały zbadane na stacji przez policjanta oraz przeszły weryfikację. Pojechaliśmy pociągiem do Frankfurtu nad Odrą, gdzie musieliśmy spędzić dwie godziny na dworcu. Kilka patroli Gestapo pojawiło się w okolicy, ale dzięki temu, że Blumenthal zachowywał się niemal ekstremalnie bezczelnie w stosunku do dwóch osobnych weryfikacji Gestapo, sytuacja była uratowana.
Dotarliśmy do Eberswalde 20-go kwietnia, gdzie przesiedliśmy się na ekspres relacji Berlin-STETTIN. Dotarliśmy na dworzec w STETTINie około 10:15. Tutaj opuściłem na chwilę Blumenthala szukając małego wyjścia, o którym słyszałem, na tyłach dworca. Znalazłem je i chwilę później znaleźlismy się z Blumenthalem na ulicach Stettina.
(prawdopodobnie chodzi o przejście gdzieś w stronę ulicy Owocowej lub Czarneckiego, w trakcie wojny wyjścia z dworców najczęściej były kontrolowane przez policję lub Gestapo)
Udało nam się dotrzeć do Bollwerk, gdzie przeanalizowaliśmy mapę miasta.
(odcinek od mniej więcej Mostu Długiego do Trasy zamkowej)
Mieliśmy nieco jedzenia, udaliśmy się do kina, a później na Kleinoder Strasse.
(w artykule we wspomnieniach ulica nazywa się Kleinoder, w rzeczywistości chodzi o Kleine Oderstrasse, czyli aktualną Małą Odrzańską. To wąska uliczka przy Ratuszu Staromiejskim. Dzięki Jerry Springer za dopisek.)
Tam zaczepiliśmy Szweda, zdradzając mu kim jesteśmy, ten jednak odmówił pomocy. Później złapaliśmy tramwaj wsiadając przy Baumbrucke (Most Kłodny, Trasa Zamkowa) w stronę Gotzlow (Gocław), przespaliśmy się w jakimś zagajniku na północ od Gotzlow. Tej nocy, 20 kwietnia 1943 nad Stettin nadleciał potężny nalot.
(Inny członek załogi, z którym Reed był na początku w niewoli – sierżant Maxwell Joseph Andrew Wyllie, został zastrzelony w trakcie próby ucieczki z Stalag VIII B 344 Lamsdorf, 22 kwietnia 1943 roku. Jego mordercą był policjant Alfred Gebauer, który prawdopodobnie stanął przed niemieckim sądem. Niemcy mieli kompletnie inny stosunek do alianckich żołnierzy, tym bardziej lotników niż się powszechnie wydaje. Początkowo Wyllie został pochowany w Kressendorf (Krzeszowice), później spoczął na cmentarzu żołnierzy brytyjskich w Krakowie.)
 
Wróciliśmy nad ranem małym promem w stronę Baumbrucke. Po ogoleniu się i spacerze dookoła, by zobaczyć potężne zniszczenia okolicy udaliśmy się na ulice nieopodal Gotzlow i przeszliśmy się niedaleko portu, gdzie widzieliśmy dwie szwedzkie łodzie. Zaczepiłem Francuza, który zgodził się pomóc i ustaliliśmy, że spotkamy się ponownie o 21:00. Powrócił ubrany w francuski kombinezon oraz pokazał nam drogę omijającą zasieki przy nabrzeżu. Powiedział, że zechciałby uciec razem z nami.
Weszliśmy na statek. Francuz zasugerował, że kapitan raczej nie zechce nam pomóc, uznał że powinniśmy schować się w szalupie, a później zejść do maszynowni następnego dnia. Kiedy spaliśmy w szalupie szwedzki marynarz zarzucił na nią okrycie z płótna przez, co zostaliśmy uwięzieni. Uznaliśmy, że spróbujemy się lepiej skryć na pokładzie przez kolejne trzy dni, do poranka 24 kwietnia 1943 roku, kiedy Niemcy przeszukali jednostkę i nas odkryli. Ukryłem moje dokumenty w szalupie, a Blumenthal zdążył zniszczyć swoje w drodze do siedziby oddziału Gestapo w STETTINie.
Byliśmy tam do 29 kwietnia, traktowano nas bardzo źle, a potem przeniesiono do więzienia wojskowego. Tutaj spotkaliśmy O’Birena, którzy próbował ucieczki z Ratibor (Racibórz) i został schwytany na stacji kontrolnej w STETTINie.
Wszyscy zostaliśmy zabrani poprzez Berlin, co później okazało się być profitem. Zanotowałem wszystkie stacje podziemne. Trafiliśmy do głównego obozu 8 Maja 1943 roku. Tutaj wszystkie nasze próby zmiany tożsamości wyszły na jaw, dostaliśmy 14 dni izolatki.
 

TRZECIA PRÓBA UCIECZKI

Na trzecią próbę ucieczki obrałem zmianę tożsamości z Żydem, by zostać przydzielonym do żydowskiej drużyny robotniczej. Tutaj wszelkie kontrole były bardzo luźne i bardzo chciałem być z Blumenthalem. Tutaj Blumenthal mógł wychodzić pod swoim własnym nazwiskiem. Jednakże, przy każdej bramie był zatrzymywany, znali go już przez jego dwie inne próby „wcielenia”. Ja przedostałem się jako J. Minski, palestyński szeregowy, z którym zamieniłem się miejscami.
Udaliśmy się do Gleiwitz (Gliwice), 3 lipca 1943 roku na roboty przy linii kolejowej. Po wielu trudnościach trwających ponad trzy tygodnie znalazłem Żyda, który zechciał uciec ze mną. Potrzebowałem go ze względu na jego znajomość języka w podróży do STETTINa, gdyby wystąpiły jakieś problemy. Pochodził ze Strasbourga i nazywał się Tiffenbrunner. Miałem ubrania i wszystkie rzeczy do podróży, a kiedy Tiffenbrunner, który miał ponad 190 cm wzrostu znalazł sobie ubranie uciekliśmy z miejsca pracy. Udaliśmy się do chaty, w której trzymano narzędzia i wyszliśmy kiedy już przerobiliśmy swoje przebrania. Poszliśmy na tramwaj łączący Gleiwitz i Hinderburg, a tam następnie do Beuthen, później pociąg do Breslau. Dotarliśmy do Breslau około 13:30, spędzając 12 godzin w mieście złapaliśmy nocny pociąg do Berlina. Omówiliśmy system podziemnych stacji, które zapamiętałem z podróży pod strażą i bezpiecznie wsiedliśmy do pociągu do STETTINa. Dotarliśmy tam 28 lipca o 10:30. Zrobiliśmy to co wcześniej – próbując dogadać się ze Szwedami, ale wszystkie próby zawiodły. Dogadaliśmy się z pracownikami z Francji, którzy zabrali nas do ich obozu w Finow Weg, gdzie dostaliśmy papiery pozwalające wejść na teren portu wolnocłowego. Dwa pierwsze statki okazały się za małe, by się ukryć, kiedy weszliśmy na trzeci zostaliśmy wyproszeni przez jednego z marynarzy. Nie pozostało nic innego tylko wrócić do Goltzow, jak poprzednim razem. Tiffenbrunner był rozczarowany i przestraszony, nie chciał podejmować ryzyka przeprawy wokół zasieków. Umówiliśmy się, że spotkamy się o 11:00 rano jeżeli moja próba się nie powiedzie.
Dostałem się na jeden statek, ale okazał się być Fiński, czyli bezużyteczny. Musiałem pozostać w cieniu na nabrzeżu całą noc, trwał załadunek i cały teren portu w STETTINie był doskonale oświetlony.
Spotkałem Tiffenbrunnera następnego ranka, jak ustaliliśmy. Miał czekać na „łódź organizacyjną”, która była znana jako francuska. Śpiesznie poszliśmy w dół ulicą, kiedy napotkaliśmy policjanta służącego w ochronie portu. Zostaliśmy aresztowani. Zauważyliśmy, że wrobił nas jeden z tych, których prosiliśmy o możliwość wejścia na statek, poinformował policję i podał nasz rysopis. Po kolejnej trudnej wizycie w tym samym oddziale Gestapo w STETTINie, tym razem ze wszystkimi fałszywymi papierami przy sobie znów trafiliśmy do obozu.
 

CZWARTA PRÓBA UCIECZKI

W styczniu 1944 roku zdecydowałem się na kolejną próbę zwiania z obozu. Byłem już tak znany w obozie, że wszystkie moje próby dołączenia do drużyn robotniczych pomiędzy styczniem i kwietniem były od razu wykrywane. Poznałem się z Żydem nazwiskiem Toch w styczniu i przekonałem do tego, by stali się towarzyszami w ucieczce, jak poprzednio. Zapuściłem wąsy, zgoliłem swoje włosy na bardzo krótkie, usunąłem sztuczny ząb i dałem radę wyjść z obozu w drużynie robotniczej 10 maja jako Elykim Wald. W drużynie był również Toch, pracować mieliśmy w kopalni w Hohenzollern Grube pod Beuthen.
Nasza ucieczka została wstrzymana na dwa miesiące przez Gestapo i śledztwo w sprawie zastrzelenia dwóch mężczyzn, którzy uciekli. W trakcie poszukiwań znaleziono nasze pieniądze i ubrania. Na szczęście zawsze nosiłem dokumenty przy sobie, by były bezpieczne. Musiałem posłać do obozu za papierosy, by dostać więcej pieniędzy na kupno nowych ubrań.
11 lipca około 9:30 Toch i ja opuściliśmy nasze miejsce pracy i przebraliśmy się w podziemnym tunelu. Poszliśmy do Beuthen, złapaliśmy pociąg do Kattowitz (Katowice). Odkryłem, że to mocno wskazane by przy każdej okazji, na początku podróży, iść w przeciwnym kierunku niż planowaliśmy, a potem powracać po własnych śladach.
Wróciliśmy do Bauthen, następnie przez Gleiwitz do Breslau. Tuż przed przybyciem tam napotkaliśmy patrole Gestapo, ale daliśmy radę mimo że nie posiadaliśmy specjalnego pozwolenia na podróż, które dawano obcokrajowcom w przypadku pracy.
W Breslau odkryliśmy, że nie było już zwykłych pociągów do Berlina z uwagi na bombardowania i zniszczenia, więc wsiedliśmy do zwykłego wolnego pociągu przez Frankfurt do Kustrin (Kostrzyn), a następnie do STETTINa.
STETTIN był ledwie rozpoznawalny w porównaniu do zeszłego roku, w wyniku bombardowań i nalotów.
Kolejna próba dostania się do Kleinoder Strasse nie powiodła się, spotkaliśmy jednak Anglika i Irlandczyka, którzy też próbowali uciec. Mimo, że byliśmy do nich podejrzliwi powiedziałem Tochowi, po kolejnym sprawdzaniu naszych dokumentów przez Gestapo w lokalnej taniej knajpie, że musimy spróbować uciec tej nocy. Nie bacząc czy uzyskamy pomoc. Znów pojechaliśmy tramwajem do Gotzlow, poczekaliśmy na zmrok, ominęliśmy zasieki i dostaliśmy się na szwedzki statek w porcie w STETTINie. Zostawiłem Tocha w maszynowni, a sam poszedłem do kwater, obudziłem mężczyznę i zapytałem czy nam pomoże. Ten człowiek zasugerował byśmy ukryli się na dziobie. Wróciłem do Tocha w maszynowni i po około 10 minutach jeden Szwed (trzeci inżynier) zawołał nas po angielsku dając znać, że pomoże.
Skryliśmy się pod fałszywą podłogą w maszynowni i zostaliśmy tam 10 godzin. Statek wypłynął ze STETTINa 15 lipca około 7:00, później jednak statek przeszedł kolejną kontrolę w Swinemunde (Świnoujście), dopiero potem wyszliśmy z ukrycia. Godzinę później nasz nowy znajomy pojawił się i zaprowadził nas do swojej kabiny. Nasza obecność znana była tylko dwóm innym.
Dotarliśmy do Trolleborg pod wieczór 15 lipca i zacumowaliśmy finalnie w Salesborg w południe 16 czerwca. Zostaliśmy zabrani do konsulatu w Malmo jadąc taxówką, następnie po spotkaniu z policją trafiliśmy do Sztokholmu.
(Jeżeli dokładnie czytaliście – 15 lipca Reed miał… urodziny! Genialny prezent, nie?!)
 
Jaka była jego dalsza historia? Wręczono mu medal DCM (Distinguished Conduct Medal / Medal Wybitnego Zachowania), drugie najwyższe odznaczenie wojskowe w siłach zbrojnych Wspólnoty Brytyjskiej. Wrócił do Australii pod koniec marca 1945 roku, zgłosił chęć treningu na pilota myśliwca. Został jednak zdemobilizowany. Dalsze jego losy są tajemnicą, przynajmniej dla mnie.

Poprawka?

Kliknij i daj znać!

Możesz znaleźć ten post na naszej grupie Facebook „Szczecin Znany i Historycznyklikając na ikonkę po prawej stronie. Prócz tego postu znajdziesz tam wiele innych, które nie są publikowane na naszej stronie. Masz coś ciekawego w temacie historii Szczecina? Nasza grupa to właśnie miejsce dla kogoś takiego jak Ty!

Post na FB

Skomentuj na Facebooku!

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin