II Wojna Światowa

42-97638 TU-Z, czyli zaginieni lotnicy 

Wyobraź sobie, że jesteś w powietrzu. Adrenalina, nagła zmiana ciśnienia oraz pęd powietrza pozbawia cię przytomności. Kilka sekund później odzyskujesz świadomość. Jest lekko popołudniu, piękne niebieskie niebo wokół ciebie.
Błogość…
… nim zmysły dadzą ci mocno po pyszczku, gdy zauważysz że z ogromną prędkością pod nogami zbliża się ziemia.
Szybko macasz się w poszukiwaniu linki spadochronu wiedząc, że na tak małej wysokości za około 20 sekund przywalisz w ziemię lub taflę wody.
Szarpnięcie i czasza spadochronu otwiera się.
Teraz tylko wylądować. Co dalej?
Uciekać? Ratować się? Poddać? A co jeżeli napotkam wkurzonych wieśniaków z widłami? Gdzieś w tle dostrzegasz słup dymu oraz po chwilę kulę ognia, gdy twój samolot uderza w ziemię.
Czy wszyscy przeżyli? W przeciwieństwie do innych załóg, które miały czas na opuszczenie maszyny ciebie oraz innych dosłownie z pokładu wywaliło. W kilkanaście sekund od trafienia. Przypominasz sobie, że jeden z członków załogi wyskoczył… przez dziurę… w samolocie. Nie przez właz, tylko przez gigantyczny otwór po lewej stronie od stanowiska pilotów.
Przypominasz sobie, że to miała być twoja ostatnia misja przed powrotem do domu…
Nie było nawet rozkazu opuszczenia maszyny, wszyscy mieli na sobie spadochrony na krótko przed dotarciem do celu. Wszyscy? Przypominasz sobie w trakcie opadania, że celowniczy nie zakładał, bo uważał że jest mu w nim niewygodnie. Zdążył?
Było was dziesięciu na pokładzie. Ilu przeżyło?
 

Opis samolotu i misji nad Pölitz

Bombowiec, o którym mowa – 42-97638 TU-Z – wytrzymał nieco lotów, trafił do bazy w Bassingbourn 27 kwietnia 1944 roku, następnie trafia do innych baz. Gdy stacjonował w Bassingbourn mógł minąć się z innym B-17, który swój ostatni lot zakończył w Jeziorze Stolsko pod Szczecinem. Ostatnio odbyła się ceremonia odsłonięcia tablicy pamiątkowej, połączona z festynem historycznym – były pojazdy zabytkowe, rekonstruktorzy, sporo dzieciaków i młodzieży 🙂
 
42-97638 TU-Z miał nieco inne oznaczenie i zdobył sobie przydomek „Follow me” (Za mną / Podążajcie za mną), z prostego powodu. Był to bombowiec „specjalny”, mający zamontowany na pokładzie nowoczesny radar. Zadaniem tego bombowca było namierzanie celu dla składów lecących za nim – najczęściej 42-97638 leciał w dolnym składzie, przedniej części całej formacji nalotu. Przez większą część swojej historii ma dość zmienną załogę, dlatego poza przydomkiem nie zdobył sobie stałej „ekipy” na pokładzie.
 

Ostatni lot odbył nad dawne Pölitz (Police) 7 października 1944 roku. Samolot leciał na czele formacji mając na pokładzie 10 członków załogi – o jednego więcej, niż zazwyczaj w tym roku, z uwagi na to, że dziesiąty obsługiwał niezwykle zaawansowany jak na tamte czasy radar. Niemcy zadymiali fabrykę, a naloty tak strategiczne, jak na fabryki benzyny syntetycznej musiały mieć maksymalną skuteczność, nawet przy gęstym zachmurzeniu. Są co ciekawe fotografie, jak bombowce B-17 zrzucają bomby bezpośrednio w gęste chmury, a potem okazało się, że nalot był bardzo skuteczny!

Radar i różnice w nalotach amerykańskich oraz brytyjskich

Oczywiście przed rajdami próbowano przewidzieć pogodę, jednak nie zawsze prognozy były w 100% słuszne. Rajdy dokonywane z udziałem amerykańskich B-17, które wyposażano w radary były celne mimo zadymiania oraz złej pogody. W przypadku brytyjskich Lancasterów atakujących nocą sprawia była dużo dużo dużo mniej dokładna. Dlaczego tak? Brytyjskie samoloty słynęły z dużo większej śmiertelności załóg, awaryjności, były nieco słabiej uzbrojone oraz naloty nocne głównie miały cel obszarowy, niż precyzyjny. Na przykład bombardowano wtedy linie kolejowe, magazyny, porty, zbiorniki, lotniska, dworce towarowe.

Brytyjczycy głównie używali bomb INC (zapalających), tzw. rolek zakłócających niemieckie radary, robili zrzuty propagandowych ulotek, zrzucali też tzw. ciężkie bomby blockbuster do likwidacji dużych obiektów, jedne z nich urokliwie nazywano „cookies” (ciasteczko). Jednak zaznaczyć należy, że blockbustery były tak duże, iż samolot mógł zabrać tylko jedną taką bombę, a większe ciastka wymagały przebudowy całego samolotu.

Zrzucanie przez Brytyjczyków bomb INC miało też charakter propagandowy – płonące nocą obszary miast miały wywołać rozruchy przeciw władzy oraz drastyczny spadek zarówno morale jak i poparcia dla Adolfa. Amerykanie w nalotach precyzyjnych używali przede wszystkim HE (wybuchowych) oraz GP (standardowych). Kwestii dlaczego jedni atakowali nocą, drudzy za dnia jest dużo i wbrew dość powszechnej fałszywej teorii nie był to powód, by „dopiec” Niemcom bez celowania w ich miasta po zmroku.

Wbrew pozorom naloty nocne miały duuuużo większą i dłuższą procedurę celowania niż dzienne. Wracając do radaru, montowano go w modelach B-17F „pod gardłem” (przednim działkiem), zaś w finalnych modelach G montowano je zamiast tzw. ball turret – na spodzie samolotu.

Ostatni lot i relacje załogi

Mamy 6:55, 7 października 1944 roku, załogi gotowe do startu.

10 minut później pierwsze samoloty z formacji odpalają silniki, a o 7:30 wszystkie są już w powietrzu. Kilka godzin lotu. Cel główny – Hydrierwerke Pölitz AG – jako poboczny wyznaczono zakłady w Stalsundzie, a jako drugi możliwy lotniska pod Barth. Formacja na pokład zabierała tylko bomby typu GP – Ground Pounding, obszarowo burzące. Zrzutu bomb dokonano z dużej wysokości – około 8 kilometrów przy dobrej obserwacji celu.

Niemcy bronili fabryki wściekle, wszystkie trzy samoloty prowadzące nalot, w tym samolot dowodzącego zostały zestrzelone. Zeznania jednego z lotników mówią, że na niebie było aż gęsto od wybuchów artylerii przeciwlotniczej, a sam z nerwów pocił się niemiłosiernie, mimo że wokół temperatura odczuwalna wynosiła około… -40 stopni Celsjusza. Oczywiście warto zaznaczyć, że załogi posiadały ogrzewane z sieci pokładowej kombinezony, jednak te często zawodziło lub było uszkodzone w wyniku ostrzału.

Na pokładzie bombowców B-17 najbardziej niebezpieczne były dwie pozycje – tylne stanowisko strzelca oraz stanowisko dolnego strzelca (tzw. ball turret). Na tych pozycjach skupiały swoje ataki myśliwce przed „dobraniem się” do silników samolotu, by go zestrzelić. W przypadku bombardowania Polic z 7 października 1944 roku głównym zagrożeniem była artyleria przeciwlotnicza – w tym wypadku największy problem miał operator ball turret. Jeżeli mechanizm tego działka zostałby uszkodzony, operator nie miałby szans na ucieczkę. W przypadku opisywanego bombowca dolnego działka nie było – znajdował się tam opisywany na początku radar.

Według raportów tego dnia myśliwce niemieckie bezpośrednio nad Policami nie były spotykane. Niemcy postawili na artylerię i był to dobry wybór.

Paul Moll, jeden z członków załogi zeznał, że widział trafienie krytyczne w przód innego bombowca, tuż obok, z wnętrza było widać wystające i rozerwane ciało jednego z członków załogi. Trafiony obok samolot tracąc kontrolę niemal musnął ich bombowiec w bliskiej odległości.

Paul Moll, nie wiedział jeszcze, że w ciągu około minuty to samo spotka jego samolot.

Bombowiec „Follow Me” otrzymuje trafienie krytyczne około 13:06 i staje w płomieniach, chwilę po zrzuceniu bomb na cel. Pilot zdaniem świadków zdecydował się na szybkie zejście w dół w celu ugaszenia płomieni. Bombowiec trafiono prawdopodobnie tuż przed trzecim silnikiem, obok stanowiska pilotów. Eksplozja rozerwała część kokpitu, stanowisko radiowca i nawigatora, a także zapaliła paliwo oraz trzeci silnik.

Z samolotu buchnął ogień, zdaniem świadków był tak silny, że ciągnął się daleko za ogon samolotu. Gdy silnik płonie jest szansa na ugaszenie go lub odłączenie. Czasami to działa i ratuje załogę. Nie tym razem – ze skrzydła wycieka płonące paliwo, a eksplozja całości może nastąpić w każdej chwili.

Zestrzelenie przypisuje sobie 6 Flak Brigade. Według wspomnień Molla, jeden z lotników został zabity w trakcie opadania na spadochronie – Niemcy postanowili strzelać z ziemi, jak do lecących kaczek.

Jeden z członków załogi: Raymond Moon zeznał, że nie wiedział czy pierwszy pilot William Flannery wyskoczył – zeznał, że stracił przytomność i (co dość szokujące) obudził się dopiero w powietrzu. O prawdopodobnej śmierci kolegi dowiedział się dopiero w Szczecinie, gdy dowódca bazy lotniczej Major Hartzkopf (nazwisko może być zniekształcone) pokazał mu listę lotników, których pojmano albo którzy zginęli w okolicy. Według dokumentu ciało Flannerego zostało wyrzucone przez Odrę na brzeg, był oznaczony na liście jako „Dead”. Flannery nie widnieje jednak w dokumentacjach jako pochowany.

Raymond Moon uważał wcześniej, że mógł przeżyć – gdy samolot otrzymał trafienie, William Flannery dał załodze znać przez interkom „I’m okay, fellows”. Zeznał, że wszyscy którzy byli jeszcze przy życiu na pokładzie wyskoczyli natychmiast po trafieniu. Dodatkowo zeznał, że prawdopodobnie był ostatnim, który wyskoczył z samolotu oraz, że widział innego członka załogi w luku bombowym – był to według niego Lloyd Lagassa.

Radiooperator Duane Stowits widziany był ostatni raz w sekcji radiooperatora, tuż za stanowiskiem pilotów. Eksplozja sprawiła, że wraz z innymi został „rzucony” poprzez wnętrze samolotu. Jego los był najprawdopodobniej najbardziej tragiczny z całej załogi. Duane Stowits według operatora radaru mógł wyskoczyć, jednak jego spadochron zaczepił się o tylne koło samolotu. Relacja jest nieprecyzyjna, ale można podejrzewać, że zauważył zaczepiony spadochron już w trakcie opuszczania pokładu bombowca, albo gdy ten uderzył w ziemię i było widać spadochron na tylnym kole.

Podobny los mógł spotkać Lloyda Lagassa, który według innych był zakleszczony w luku bombowym, zdaniem innych był już wtedy martwy. Jeżeli nie, musiał być to przerażający widok zbliżającej się szybko ziemi, gdy sam nie mógł zrobić nic, by się uratować. Warto dodać, że samolot otrzymał trafienie od razu po zrzucie bomb – można podejrzewać, że luk bombowy pozostał otwarty.

Z relacji wiadome jest, że operator radaru Raymond Moon wylądował na spadochronie nieopodal wraku i znalazł zakleszczone w resztkach ciało, uznał że mógł być to Lagassa.

Raymond Moon zeznał też, że prawdopodobnie bombardier John Schloendorn został ciężko ranny w momencie trafienia samolotu – był na samym przodzie samolotu, tak samo twierdził Moll. Krótko przed trafieniem kierował pilota w trakcie podejścia do bombardowania. Również Moll podejrzewał, że Schloendorn wyskoczył bez spadochronu. Jego ciało zostało znalezione niedaleko miejsca, w którym wylądowała część załogi.

Tylny strzelec Walter Strosser zeznał, że nawigator Morris Arnowitz, Raymond Moon, Paul Moll oraz George Petty wyskoczyli na pewno. Wiadomo, że Strosser miał twarde lądowanie – połamał obie kostki i nie był w stanie chodzić, później trafił do Stalag VIII A w Moosburg.

Paul Mall podobnie jak Raymond Moon zeznał, że nie wszyscy wyskoczyli – widział czwórkę, zaś sam opuścił pokład samolotu wraz z Androwitzem poprzez przedni właz, zaś wspomniany Reymond Moon według niego wyskoczył przez ogromną dziurę w poszyciu w części obsługiwanej przez radiooperatorów. Tu warto wyobrazić sobie jak duża musiała być ta wyrwa, gdy pokój radiooperatora ma około 4 na 6 metrów powierzchni. Paul Moll zaznaczył też, że samolot opuścili różnie. Jedni na wysokości kilku kilometrów, inni zeznali że spadochron otworzyli dopiero po ocknięciu się na wysokości około 600 metrów. Kilkanaście sekund później maszyna roztrzaskała się o ziemię. Zeznał również, że Lloyd Lagassa był już na pokładzie samolotu nieprzytomny lub zabity – w luku bombowym.

Ostatecznie spotkał się z Strosserem w Stalag VIIA.

Paul Mall zeznał też, że drugi pilot Jewell Lowrey prawdopodobnie był zakleszczony w kokpicie, a sam mógł być poparzony przez ogień, który wybuchł na pokładzie po trafieniu. Podobnie twierdził Reymond Moon, uznając obu pilotów za zabitych – wspomniał, że któryś z pilotów krzyknął przez interkom „I will take it”, ale nie mógł potwierdzić czy był to głos należący do pierwszego pilota. Wiemy, że na krótko przed trafieniem drugi pilot przejął stery – można podejrzewać zatem, że drugi pilot Jewell Lowrey został zabity lub ciężko ranny, a stery z powrotem przejął pierwszy pilot William Flannery.

Detale załogi bombowca Follow Me

— WILLIAM HOWARD FLANNERY, PIERWSZY PILOT
Urodził się 30 czerwca 1922 roku, do armii zapisał się 9 grudnia 1942 roku. Początkowo mieszkał w Geddes w Południowej Dakocie. Zapisał jako kontakt swoją matkę, panią Norę J. Flannery, mieszkającą na 4230 Brighton Avenue w Los Angeles, a na karcie rejestracyjnej do armii swojego wujka, był nim James A. Murry. Miał sześciu braci. Pośmiertnie otrzymał swoją tablicę w Black Hills National Cemetery w Sturgis w Południowej Dakocie. Poszukiwania jego ciała zakończono około 1959 roku oznaczając „Nonrecoverable” (Niemożliwe do odzyskania).
🕇 Na cmentarzu w Margraten w Holandii wciąż widnieje jako MIA (Zaginiony w Akcji).
 
— JEWELL WILLIAM LOWREY, DRUGI PILOT
Urodził się 6 września 1921 roku, do armii wstąpił w lipcu 1942 roku. Zapisał jako kontakt swojego ojca, był nim Ray A. Lowrey, mieszkał przy 3005 Bishop Street w Little Rock, w stanie Arkansas.
🕇 Na cmentarzu w Margraten w Holandii wciąż widnieje jako MIA (Zaginiony w Akcji).
 
— MORRIS ARNOVITZ, NAWIGATOR
Urodził się 10 sierpnia 1916 roku w Atlancie w stanie Georgia. Był synem Jacoba Arnovitz i Sarah Arnovitz (z domu Skott). Niestety, niemal całe rodzeństwo Morrisa zmarło wcześnie lub w nastoletnim wieku. Z wszystkich potomków Jacoba i Sarah tylko Morris dożył starości – zmarł 18 kwietnia 1988 roku, również w Atlancie, gdzie się urodził. Miał córki – Ellen Faye Arnovitz, która zmarła w 2006 roku oraz Susan Plasker, miał też syna Eliota Arnovitz. Można sądzić, że Morris Arnovitz był pochodzenia żydowskiego – ceremonie pogrzebowe jego, żony oraz córki prowadzono z udziałem przedstawicieli tej społeczności. Początkowo zapisał jako kontakt swojego ojca, był nim Jacob Arnowitz, mieszkał przy 1575 Johnson Road, w Atlancie, w stanie Georgia. W karcie wpisowej do armii widnieje jednak jego pierwsza żona, Roslyn Bierman Arnovitz, mieszkała przy 501 Baulevard NE w Atlancie. Dzięki karcie wpisowej wiemy też, że Morris był samozatrudniony w swoim biznesie. Został schwytany z Mollem, o 13:20 w Świętej, pod Szczecinem.
 
— PAUL MOLL, OPERATOR RADARU
Urodził się 22 czerwca 1922 roku, jako jedynak, w St Louis. Do armii zapisał się w 1942 roku „błąd” w karcie wpisowej w swojej dacie urodzenia, a tuż przed wylotem na front w czerwcu 1944 roku poślubił swoją ukochaną Constance Smith, uroczo nazywaną Connie. Ślub wzięli w kaplicy na lotnisku.
Zapisał jako kontakt swojego ojca, był nim Paul Moll Senior, mieszkał przy 527 North Bemiston Avenue w University CIty, w Missouri. Jako ciekawostkę można podać, że imię Paul jest w jego rodzinie pokoleniowe – był trzecim tego imienia, a czwarte otrzymał jego syn. Cała rodzina pochodzi z Niemiec, gdy nestor rodu Adolph Ferdinand Moll wyjechał do Stanów Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych XIX wieku. Jego żoną została Hedwig Balleseau, urodzona w Prusach. Założyciel linii „paulów” urodził się 27 kwietnia 1865 roku.
Przed wylotem na front studiował inżynierię chemiczną, zaś do armii zapisał się w 1942 roku uznając, że skoro robią to wszyscy… to musi być to brzmi to jak ciekawa przygoda. Swój pierwszy lot bojowy odbył na pokładzie B-17 42-98018 Lady Katherine 1 sierpnia 1944 roku. Wyobraźcie sobie, że przez ten czas Paul Moll był niemal stale „na nogach” – w lekko ponad 2 miesiące wylatał 21 misji bojowych.
Dla Paula była to najważniejsza misja – po niej miał wrócić do domu. Niestety, ostatnia misja okazała się być śmiertelnie niebezpieczna – jego samolot został zestrzelony, on sam ledwie uszedł z życiem, a nie wiedział jeszcze, że czeka go kolejna walka o życie. Jaka? Tak zwany marsz śmierci – czyli ewakuacja obozów jenieckich, czyli liczący dziesiątki mil marsz do głębi Rzeszy.
Został schwytany o 13:20 w Świętej, pod Szczecinem. Ostatecznie przeszedł przez trzy obozy jenieckie – początkowo trafił do Stalag Luft I, gdzie warunki były bardzo złe. Według jego wspomnień komendanta obozu po wojnie stracono za znęcanie się nad więźniami. Następnie trafił do Stalag Luft III. Podobnie jak wielu uczestniczył w tzw. Marszu Śmierci – marsz liczący 80 kilometrów, do Spramberg, skąd zabrano ich już pociągiem do Stalag VIIA w Moosburg. Po powrocie do Stanów przeprowadził się ze swoją żoną i doczekali się trójki dzieci, czwórki prawnuków i szóstki praprawnuków. Był najdłużej żyjącym z członków załogi bombowca B-17 Follow Me, zmarł w wieku 95 lat, 1 grudnia 2017 roku.
 
— RAYMOND GEORGE MOON JUNIOR, NAWIGATOR
Urodził się 18 stycznia 1921 roku w Utica w stanie Nowy York, był studentem z Marietta College w stanie Ohio. Zapisał jako kontakt swojego ojca, był nim Raymong Moon Senior, mieszkał przy 1336 Lincoln Avenue, Ution w Nowym Jorku. Do armii zapisał się również jego ojciec, Raymond George Moon Senior. Został schwytany o 20:00, dwa dni po zestrzeleniu (9 października), w Policach.
 
— JOHN GEORGE SCHLOENDORN, CELOWNICZY
Urodził się 15 lipca 1917 roku. Do armii wstąpił w Nashville, 19 maja 1943 roku. Zapisał jako kontakt swoją siostrę, była nią Ruth V. Brown, mieszkała przy 5715 North Front Street w Philadelphii w stanie Pensylwania. Na karcie wpisowej zapisał jednak swoją matkę, która mieszkała przy 2316 W. Harold Street w Philadelphii. Był pracownikiem Atlantic Refining Co.
🕇 Na cmentarzu w Margraten w Holandii wciąż widnieje jako MIA (Zaginiony w Akcji).
W materiałach sprzed kilkunastu lat podaje się, że znaleziono nieśmiertelnik należący do Schloendorna w Tanowie, jednak ja subiektywnie nie bardzo wierzę w jego przypadkowe znalezienie. Skąd znalazł się w niemieckiej dokumentacji, a później magicznie znaleziono go Tanowie?
 
— WALTER CHAS STROSSER, TYLNY STRZELEC
Urodził się 10 marca 1918 roku w Greenville w stanie Pensylwania. Jego nazwisko przez lata uległo zmianom – zapisywane było również jako „Strausser”. Do armii zapisał się w styczniu 1944 roku. Zapisał jako kontakt swojego ojca, był nim John Francis Strosser, mieszkał przy 85 West Main Street w Greenville, w stanie Pensylwania. Przed wyruszeniem na front był piłkarzem w klubie piłkarskim Yankees w Nowym Jorku. Z uwagi na stan po lądowaniu na spadochronie – połamane kostki – trafił na początku do szczecińskiego szpitala na Deutschen Berg, czyli na Unii Lubelskiej, a schwytano go z Mollem i Arnowitzem o 13:30 w Świętej, pod Szczecinem. Zaznaczono, że złapano go 10 minut po pozostałych, co może sugerować, że nie spotkali się, a sam Strosser nie był w stanie do nich dotrzeć po wylądowaniu. Później trafił prawdopodobnie do Greifswaldu. Walter Strosser zmarł 20 stycznia 2000 roku.
 
— LLOYD KEITH LAGASSA, GÓRNY STRZELEC, INŻYNIER
Urodził się 15 października 1919 roku. Służył stosunkowo długo – od 14 września 1940 roku. Zapisał jako kontakt swoją żonę, była nią Evelyn F. Lagassa, mieszkała przy 830 Bell Avenue w Shebeygen w stanie Wisconsin. Zgodnie z zeznaniami członków załogi mógł być zagnieżdżony lub już martwy po trafieniu samolotu w luku bombowym. Załoga nazywała go ksywką „Buddy”.
🕇 Na cmentarzu w Margraten w Holandii wciąż widnieje jako MIA (Zaginiony w Akcji).
 
— DUENE EDWARD STOWITS, OPERATOR RADIA
Urodził się 5 stycznia 1922 roku w Midland w stanie Michigan. Przed wstąpieniem do wojska był prawdopodobnie mechanikiem samochodowym. Do armii zapisał się w 1942 roku. Zapisał jako kontakt swoją matkę, była nią Doris M. Stowits, mieszkała przy Route Number Two, w Midland w stanie Michigan. Jednak w karcie wpisowej zapisał żonę – Glen Stowits. Zgodnie z stanowiskami innych członków załogi jego spadochron mógł zaczepić się o tylne koło samolotu.
🕇 Na cmentarzu w Margraten w Holandii wciąż widnieje jako MIA (Zaginiony w Akcji). Swój symboliczny grób ma w Homer Township Cemetery, w Midland, w stanie Michigan.
 
— GOERGE LEE PETTY, BOCZNY STRZELEC
Urodził się 22 stycznia 1917 roku w stanie Utah. Do armii wstąpił w 1943 roku, a przed poborem był elektrykiem. Zapisał jako kontakt swoją żonę, była nią Mary F. Patty, mieszkała przy 917 West Young Street w Pocatello w stanie Idaho. Jednak adres zamieszkania oraz kontakt na karcie wpisowej do armii podał inny – za kontakt wpisał brata, był nim Harold Petty. Wygląda na to, że ten lotnik też się „poturbował” w trakcie opadania – w dokumentacji wynika, że podobnie jak Stowits złamał kostkę. Schwytano go o 14:00 w Policach, niecałe 40 minut po lądowaniu innych członków załogi. Wiemy dzięki wspomnieniom tego lotnika, które przekazała jego rodzina, że wylądował na polu uprawnym pod Policami. Tam rolnik zaczął biec w jego stronę z widłami. George Lee Petty miał jednak przy sobie pistolet, sięgnął po niego, jednak rolnik był szybszy lekko naciskając mu widły w stronę karku. Nie miał wyboru. Przewieziono go podobnie jak Stowitsa do Deutschen Berg (Unii Lubelskiej) w Szczecinie, później podobnie jak kolega trafił pod koniec października 1944 roku do Greifswaldu.
Po wojnie kupił bar, który na początku nazwał Lee’s, by później zmieniać nazwę w zależności od tego z kim współpracował. Skończyło się na Lee & Faye’s, od drugiego (?) imienia żony. Zmarł niestety wcześnie, w 1982 roku.
 

Opracowanie na bazie wspomnień rodzin, listów personalnych załogi, analiz raportów, dokumentacji powojennej z poszukiwań zaginionych lotników. Z dedykacją i podziękowaniami dla innych, którzy lata temu brali udział w tym temacie: Dariusz SzalińskiNatalia Dominik WołyńscyJan Antoni KłysŁukasz Socha, Chad Lindell, Troy Kase (opowieść o pradziadku) i innym.

Możesz dołączyć do grupy Facebook! Post o powyższej publikacji znajdziesz klikając w ikonę!

Historyczny Szczecin