Postacie ze Szczecina i Stettina

Erich Mosbach, lekarz ze Szczecina, w cieniu Zagłady 

Z wyzwolenia przez Amerykanów, przez Niemcy, do polskiego Szczecina

Historia Szczecina to nie tylko kamienice, place, ulice lub wydarzenia. To również ludzie. Przed wojną kilka procent mieszkańców dawnego Stettina było Polakami lub miało polskie pochodzenie. Byli też Żydzi, z których po II Wojnie Światowej przeżyła zaledwie niewielka garstka. Wśród nich był doktor, który uznał, że musi powrócić do zdobytego przez rosjan Szczecina. Dlaczego? Czego tu szukał? W morzu ruin swojego dawnego miejsca życia...

Co jakiś czas pojawia się temat, który powraca jak bumerang. W części miast Polski pojawiają się tzw. stolpersteiny – kamienie, o które się „potykamy”. To niewielkie kwadratowe „kamienie” wmurowane najczęściej w bruk, chodnik lub drogę przypominają nam o tym, że w tym miejscu żył ktoś, czyje życie było napiętnowane nazizmem. To nie zawsze były osoby żydowskiego pochodzenia. Wbrew pozorom udało mi się z dużą dozą prawdopodobieństwa ustalić Polaków, którzy żyli w Szczecinie, a którzy skończyli tragicznie. Tylko za to, kim byli i jakiego wyznania przyklejono im łatkę. Wielu „klepie” argument, że stolperstein to pogarda – wszak powstają one w chodnikach, przy ścianach budynków, czasami się po nich chodzi. By przekonać się, jak taki obiekt wygląda wystarczy wyjechać kawałek za Szczecin. Takie symboliczne elementy umieszczone są w bruku w Gartz, w Löcknitz. Są w środku chodnika. I nikomu to nie przeszkadza. A ludzie zwracają na to uwagę – właśnie o to chodzi. Wśród historii jakie opisywałem była też ta, którą nazwałem „szczecińską Anne Frank” – młoda dziewczynka wraz z rodzicami mieszkała kilka lat w Szczecinie, na Pomorzanach, przy Kolumba – podobnie jak słynna Anne pisała pamiętniki, jakie ocalały do dziś.

Dziwny sprzeciw w Europie jest praktycznie tylko w Polsce. Chociaż i tu – między Odrą i Bugiem – są stolpersteiny, przykładem jest Wrocław. Takich obiektów, które przypominają do czego doprowadza skrajny nacjonalizm (jakże ostatnio rosnący) na świecie jest ponad 75 000. Moglibyśmy do nich dorzucić nazwiska potencjalnie polskie ale i szczecińskie. Jednym z nazwisk, które piętna zagłady był szczeciński lekarz doktor Erich Mosbach. Przeżył, jako jeden z bardzo nielicznych. Po wojnie w 1946 roku miał możliwość spisania stenogramu i relacji. Wspomina, że jego i wielu innych osób pochodzenia żydowskiego w dawnym Stettinie „ewakuowano” w lutym 1940 roku. Mieli osiem godzin na „wyprowadzkę” oraz mogli zabrać walizkę swoich rzeczy. Ich podróż w stronę Lublina ze Szczecina rozpoczęła się 13 lutego 1940 roku. Warto powiedzieć skąd – miejsce to dalej istnieje – to Szczecin Port Centralny. Tam zbierano tych, którzy chcieli opuścić Niemcy koleją. Wielu z nich nie wiedziało, że to podróż w jedną stronę. Nim przejdziemy do tego wątku opiszmy kim Erich był.

Erich Israel Mosbach, lekarz ze Szczecina

W niektórych źródłach podaje się, że Erich był stomatologiem (Zahnartz) – w księgach jednak znajdziemy go jako „Nervenarzt”, czyli w tłumaczeniu luźnym neurologa, a nie stomatologa. Według opracowań był jedynym żydowskim lekarzem w Szczecinie, który otrzymał pozwolenie na opiekę nad innymi Żydami, więc trudno tu o pomyłkę. Urodził się 26 lutego 1899 roku w Lüdenschied. Nim Erich znika z ksiąg adresowych – w 1939 roku – swój gabinet prowadzi pod dawnym adresem Lindenstraße 30, na II piętrze. Dzisiaj to ulica 3 Maja, konkretnie była to kamienica narożna na zjeździe w ulicę Dworcową. Dziś w jej miejscu stoi narożnik hotelu Novotel. Warto dodać, że lekarz miał bardzo blisko do apteki „Apotheke zum Greif” – ta znajdowała się na parterze. Była to kamienica „lekarska”, w jakiej działały różne instytucje medyczne (np. również Rotes Kreuz Kreisverein) oraz mieszkało kilku znanych lekarzy. Mieszkanie i gabinet, jakie Erichowi odebrała „brunatna zmiana” wraz z całą kamienicą zostanie zniszczona w trakcie wojny. Erich w 1938 roku żył jeszcze w innym miejscu – na dawnej Moltkestraße 16, czyli dzisiejszym odcinku Wyzwolenia od Placu Żołnierza do Placu Rodła. Numer 19 znajdował się konkretnie obok rogu z Małopolską, od strony wschodniej części zabudowy. Ten adres również nie przetrwał II Wojny Światowej i późniejszych rozbiórek dawnej zabudowy. W swoich wspomnieniach (poniżej) Erich przypomina lekarza o nazwisku Flater, który miał razem z nim żyć w Szczecinie. Mało tego! Pracowali w tej samej kamienicy. Konkretnie był to Adolf Flater i swój gabinet miał miał obok gabinetu Ericha – również na II piętrze.

Ciekawostki na temat życia Ericha podaje też instytut Yad Vashem – w trakcie I Wojny Światowej miał być żołnierzem schwytanym we Francji. Według opracowania uciekł wraz z innymi z obozu jenieckiego, by trafić ponownie do francuskiej niewoli. Ówcześnie zarówno Niemcy, jak i Francuzi za ucieczki potrafili karać śmiercią. Dokonywali egzekucji na uciekinierach, ale i oferowali mniej lub bardziej „swobodną” (decyzja samego rannego schwytanego) formę Coup de grâce. Był to rodzaj ciosu lub strzału „miłosierdzia”, gdy rannego dobijano – przymusowo lub za jego prośbą.

Kula trafiła go w głowę, ale nie zabiła. Nie był to pierwszy raz, gdy uniknie śmierci, a życiorys Ericha Mosbacha to niemal perfekcyjny materiał na film – niestety, nie byłaby to komedia, a ciężki dramat. Krótko później rannego Ericha odnaleźli Niemcy. Za swoją odwagę mimo bycia Żydem został uhonorowany Krzyżem Żelaznym. W wyniku postrzału w głowę był częściowo niepełnosprawny. Rany z I Wojny Światowej były poważne – uszkodzony nadgarstek, metalowa płytka w głowie oraz życie z jednym płucem. W kolejnych latach uczył się w Heidelbergu. W końcówce lat dwudziestych przeprowadził się od Szczecina, gdzie poznał młodą farmaceutkę – Werę Krüger. Tu warto przypomnieć sobie linie wyżej – swój gabinet otworzył właśnie nad apteką.

Erich Mosbach był neurologiem. Wcześniej – w latach trzydziestych nie występuje jako mieszkaniec Wyzwolenia, sądzić można że mieszkał w narożnej kamienicy 3 Maja, mając tam jednocześnie gabinet. Do Szczecina przeprowadza się około 1928-29 roku. Pan Erich i dokładniej opisana niżej pani Wera biorą ślub w Szczecinie 19 października 1933 roku. Następnie, również w Szczecinie urodziła się jego córka – Ewa Clara Sara Mosbach (19 września 1934 roku). Żoną Ericha była Wera Gerda Sara Mosbach, urodzona 3 stycznia 1912 roku w Szczecinie. Tu warto dodać więcej detali również o niej – rodzicami byli Otto Krüger oraz Marta Krüger (z domu Gabali). Pani Martha Gabali (matka żony Ericha) urodziła się w Szczecinie, 29 marca 1888 roku. Ojciec Otto Max Richard Krueger / Krüger również urodził się w Szczecinie, 7 maja 1879 roku. Rodzice żony Ericha wyjechali do USA. Sam Erich miał też brata – był nim urodzony w 1901 roku Artur Mosbach, zmarły w 1950 roku, a także siostrę Irmgard Mosbach urodzoną w 1904 roku, zmarła w 1994.

Transport na wschód

Erich Mosbach zapisał w długich wspomnieniach, które i tak próbował skrócić, by nie zajmować czasu zapisującemu, że w trakcie podróży pociągiem w stronę Lublina nie otrzymali nic do picia. Mieli numery 716, 717 i 718. W trakcie podróży zmarło 71 osób. Niektórzy już wtedy byli w agonalnym stanie, fizycznym i psychicznym – jedni obłąkani, drudzy mieli liczne odmrożenia. Erich zalecał innym, by zlizywali zbierającą się wilgoć na oknach, by przynajmniej niewielką ilość wody dostarczyć do organizmu.

Temperatura według jego opowieści spisanej 6 lat później spadać miała do 15 stopni poniżej zera, gdy wyrzucili ich siłą z pociągu. To, co wielu uratowało życie w podróży z braku wody to tobołek jedzenia, jaki otrzymali lub mogli zabrać na stacji w Szczecinie, chociaż walizki na nic się nie zdały – Niemcy zabrali je w Lublinie. Erich Mosbach wspomina też, że wielu starszych ludzi zabrano do żydowskiego szpitala, około 200 osób zmarło krótko później. Wspomina też dziewczynkę, jaka chodziła do szczecińskiej szkoły – odmrożenia sprawiły, że amputowali jej stopy i ręce. Jak powiedział: „śmierć miała obfite zbiory”. Dość częstym zjawiskiem było to, że ludzie wybierali śmierć niż dalsze tortury i męczarnie, jakie ich czekały – Erich wspomina wiele nazwisk, które można tu wymienić. Wśród nich ostatnie rodziny zabrane z Piasków: Cron, Lewinnek i Stapler – wybrali śmierć.

Wśród innych wspomnień Erich zapisuje, że pracował w obozowym szpitalu, a także był tam inny „stettiner”, doktor Flater. W trakcie kolejnej „ewakuacji” jemu oraz innym udało się ukryć. W nocy SS miało strzelać, dzieci, kobiety i starcy trafiali do komór, zaś zdrowi i zdolni do pracy do obozów. W szpitalu dokonano masakry – pacjenci byli mordowani strzałem w głowę. Erich wspomina uratowanie przez niego małej dziewczynki oraz rodzinę Helmann, jaka miała przeżyć z setek innych, byli ze Szczecina. Następnie Erich Mosbach trafia do fabryki części do samolotów Heinkel. Makabrycznie brzmi określenie „lekarzy SS”. Erich jako doktor miał zajmować się chorymi, a ci których nie udało się wyleczyć byli „leczeni” w wiadomy sposób. Dla Ericha i rodziny zaczęło się przerzucanie po obozach, kolejnym miejscem kaźni była kopalnia w Gross-Rosen, obok Wrocławia. Do Ericha ponownie uśmiecha się szczęście i unika zagłady – w Buchenwaldzie spotyka znajomego Żyda, który był częstym gościem w klubie kręglarskim w Szczecinie, miał nazywać się Löwenberger. Zarówno ten człowiek jak i kolejny (ze Szczecina) mieli pomóc Erichowi i jego rodzinie.

 

Kolejna praca opierała się o rolę „lekarza od śmierci” – Erich spisywał zgony w swoich barakach. Wspomina, że czasami w jednym upchane było nawet 2000-3000 osób. W lutym 1945 roku zgłosił się na ochotnika do pracy w niewielkim obozie, w jakim miało być tylko 400 więźniów…

Rozrywka? Naloty bombowe…

Jego wspomnienia mimo zaznaczenia, że nie chce opisywać niektórych najbardziej makabrycznych widoków miały zarys humoru – rozrywką i wielką satysfakcją były codzienne naloty bombowe. Budynki strażników miały być trafione (jak to sam określił) z fantastyczną celnością. Sam obóz jednak nie był trafiony ani razu. Z resztek jakie udało im się zebrać złożyli odbiornik radiowy, a w nocy słuchali raportów.  Jednego dnia o poranku zawył alarm, a cały obóz miał ruszyć w kierunku Tyrolu. Około 250 ludzi miało być zastrzelonych, bo nie dali rady utrzymać tempa. Zaproponował koledze ucieczkę – zgodził się – udało im się uciec koło Füssen, w góry. Kilka dni później z radością widzieli jadące drogą amerykańskie czołgi. 

Kierunek: SZCZECIN!

Jedyna myśl jaką miał wtedy Erich Mosbach była jego rodzina, która pozostała daleko za nim. Kilka dni po radości i spotkania amerykańskich żołnierzy zdecydował, że musi ruszyć przez Niemcy do Szczecina.  Wspomina to, z czego my – Polacy – czasami naśmiewamy się dzisiaj, oczywiście z zażenowaniem. Erich wspominał, że na swojej drodze czarodziejsko nie spotkał żadnego nazisty. Każdy z kim rozmawiał był automatycznie zagorzałym antynazistą. Lekarz, który niegdyś świadczył swoje usługi na 3 Maja w Szczecinie… dał radę.

Dotarł do miasta i spotkał się z swoimi rodzicami zastępczymi (?), którzy mieli uratować się tylko przez to, że wojna się właśnie skończyła. Wszyscy czekali na dalsze wieści. Erich wiedział, że jego córka i żona w październiku 1944 roku trafiły do Auschwitz. Następnie miały trafić do Ravensbrück. Pracowały w fabryce koncerny Siemens. Niemcy planowali ewakuację, ale rosjanie byli szybsi. Niestety Ewa (żona Ericha) ciężko zachorowała na zapalenie płuc.

Jeżeli Erich Mosbach wrócił w 1945 roku do zniszczonego Szczecina nie miał gdzie wracać – jego dom na Wyzwolenia stał w gruzach, podobnie jego gabinet. Z resztą… Te adresy przejęli kolejni – prawdopodobnie „prawdziwi” Niemcy, których w 1945 roku zostało w Szczecinie niewiele. Dobre wieści przyszły w czerwcu, kiedy córka i żona pojawili się w mieście, skąd pociągami mieli zostać zlikwidowani.

Państwo Mosbach i… garstka innych

Według wspomnień przeżyła też jego pracowniczka pani Süssenkind, pani Dombrower, pani Baden oraz pani Meyer… Niewielu. Pojawia się też wspomnienie ukazujące nas w niezbyt pozytywnym świetle – Erich przypominał, że Polacy w zdobytym Szczecinie niezbyt przychylnie patrzyli na garstkę żyjących w mieście Żydów. Można powiedzieć, że była to „reakcja” tamtych czasów. Swoje wspomnienia Erich spisał wraz z rozmówcą w styczniu 1946 roku w Berlinie. Konkretnie w apartamencie Leopolda Klein. Ten ukrywał się przez całe piekło wojny, a jego rodzina – żona, dziecko, matka i siostra zginęli w Zagładzie. Kilka razy zaznacza, że wyzwolenie dało mu ponownie jedno – bycie człowiekiem, wolnym. W końcu swoich wspomnień zapisuje, że w Szczecinie w jedną noc stracili wszystko. Drugi raz zdarzyło się to w Berlinie, gdy okradli ich bandyci. Ich jedynym życzeniem było spotkać swoich znajomych ponownie.  Planowali udać się na statek w Bremerhaven, bo jak sam powiedział – wolą rąbać kamienie w Ameryce, niż mieć komfortowe życie w Niemczech. Wiadomo, że opuścili Europę w maju 1946 roku. Niestety… Erich Mosbach przeżył piekło i wiele razy wymykał się śmierci jako jeden z nielicznych z masakr, zmarł na udar 20 stycznia 1947 roku. Spoczął na Beth Emeth Memorial Park w Faulkland, w Daleware. Jego żona Vera Gerda Mosbach (z domu Krüger) po wojnie ożeniła się z Juliusem Beckhardem, który zmarł w 1976 roku, dożyła niemal setki – zmarła 1 listopada 2005 roku w Nowym Jorku.

Tu pojawia się też mała ciekawostka, jaką będzie trzeba „doweryfikować” – Dominik wspomniał w 2021 roku, że w Szczecinie na prowadzenie ambulansu lekarskiego wyznaczono dwóch niemieckich lekarzy, wśród nich był „doktor Mosbach„, we wrześniu 1945 roku. Wiemy, że Erich już w styczniu był w Berlinie. Czy to ten sam doktor Mosbach? O tym, że doktor Erich Mosbach pracował w Szczecinie (miał zajmować się rosyjskimi żołnierzami) w drugiej połowie 1945 roku wspominają zapiski jego córki Evy, udostępnione w opracowaniu Yad Vashem.

Źródła i odnośniki

Wspomnienia na bazie: Center for Jewish History, Leo Baeck Institute, Jewish Community Collection AR 3790.
Czasy I Wojny Światowej na bazie wzmianki w http://yadmedia.yadvashem.org/

Widzę BŁĄD, mam sugestię!

Jeżeli chcesz zgłosić błąd albo rozwinąć? Użyj guzika poniżej, który prowadzi do formularza kontaktowego. Możesz też odnaleźć ten post na forum, w dziale Komentarzy do Artykułów.
Ostatnia aktualizacja 1 rok temu.

Zajrzyj w okolicę!

Po prawej stronie znajdziesz mapę z lokalizacją omawianego tematu. To mapa interaktywna!

Możesz ja kliknąć i oddalić widok kółkiem myszy, co pozwoli Ci zobaczyć inne posty znajdujące się w tej okolicy. Możesz użyć „Mapy Historycznej” Szczecina, by zobaczyć ją w pełnej formie. Wiele postów znajdujących się w bliskiej odległości gromadzi się w grupy – je możesz rozdzielić kliknięciem na ikonę. Albo skorzystaj z tagów:

Travelers' Map is loading...
If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin