Statki i okręty / Schiffe und Kriegsschiffe

Co ma wspólnego Szczecin, ORP Mazur i Virtuti Militari? 

Zwodowane w niemieckim Szczecinie, pływające dla Polski!

I mało tego! Nie dość, że zbudowane w niemieckim ówcześnie mieście, to często atakowane przez samych Niemców, gdy te okręty stały się polskie. Niewielu mieszkańców Szczecina wie, że budowane tu przed wojną okręty służyły później Polsce, a nawet wizytowały już polski Szczecin po 1945 roku. Oficer z jednego z tych okrętów za swoje bohaterstwo otrzymał Virtuti Militari!

Wiesz, że II Rzeczpospolita miała w swojej „flocie” okręty zbudowane w ówczesnym… Stettinie? Wiesz, że za bohaterstwo na pokładzie jednego z nich późniejszy polski komandor otrzymał… order Virtuti Militari? Nie? No to kolejna mała porcja ciekawostek przed Tobą! Niewielu mieszkańców Szczecina wie, że budowane tu przed wojną statki i okręty przeszły później w ręce Polski, a także były celem dla niemieckiej marynarki i lotnictwa w trakcie II Wojny Światowej. Trochę to chichot historii, gdy Niemcy w okresie wielkiego konfliktu atakowali zbudowane wcześniej „u siebie” okręty. Dziś krótka historia kilku z nich z naciskiem na ten, którego załoga otrzymała Virtuti Militari. Stocznia, z której spłynęła masa najróżniejszych statków i okrętów dziś jest tylko resztką cienia dawnej świetności, niestety. Jednak kiedyś wodowała transatlantyki, statki pasażerskie, lodołamacze, a także torpedowce i ścigacze. Vulcan-Werke A.G. (bo tak kiedyś nazywała się stocznia szczecińska) zwodowała w okresie I Wojny Światowej kilka ciekawych torpedowców. 

Okręt A80, budowany od 1916 roku, o numerze 514, a zwodowany 24 października 1917 roku w Szczecinie służył krótko. Nawet nie służył, bo był okrętem bardziej szkoleniowym niż przeznaczonym do działań bojowych. Już w lekko ponad rok od wejścia do służby – w 1919 – na mocy ustaleń powojennych przyznany został Polsce. Otrzymał dumną nazwę ORP Góral, został odholowany wraz z innymi do Polski. W 1921 zmienił nazwę na ORP Podhalanin. Dopiero od 1924-1925 roku miał okazję faktycznie posłużyć, po remoncie. Skreślono go z listy aktywnych okrętów 15 lutego 1938, by później w wybuchu wojny służył jako zbiornik na paliwo. Poszedł na dno między Helem Jastarnią 20 września 1939 roku po ataku niemieckich He114.

Inny okręt – V 105, budowany od 1913 roku, o numerze 353 pierwotnie miał trafić do… Holandii. Jednak z racji wybuchu I Wojny Światowej trafił do marynarki Niemiec. Wodowanie odbyło się 26 sierpnia 1914 roku w Szczecinie, a do służby trafił lekko ponad pół roku później. Potrzebował czasu, by być w pełni gotowy do służby – to nastąpiło dopiero 5 stycznia 1917 roku. Podobnie jak powyższy głównie służył do szkoleń, w tym wypadku obsługi dział i artylerii. Dawny szczeciński V 105 kupić chcieli… Brazylijczycy. Jednak po sprzedaniu go od razu firmie brytyjskiej doszło do „myku”, w którym po wymianie i użyciu części zamiennych Polacy przejęli okręt nadając mu później nazwę ORP Mazur. Stało się to decyzją z 9 grudnia 1919 roku, a do Polski przypłynął niemal równo 2 lata później – w listopadzie 1921 roku. Istotnym elementem historii Mazura jest fakt, że dawny stettiński torpedowiec w 1927 roku przetransportował z Gdyni do Gdańska trumnę z prochami… Juliusza Słowackiego, tego słynnego Słowackiego. Szczeciński torpedowiec eskortował później statek, na pokładzie którego prezydent RP Ignacy Mościcki udał się do Estonii. Można lekko zażartować, że zwodowane w Szczecinie torpedowce się „kochały”, bo w trakcie ćwiczeń w 1931 roku „nasz” ORP Ślązak posłał torpedę ćwiczebną wprost w ORP Mazur. Na szczęście wtedy nikt nie zginął. Prorocze okazało się to, co przewidywał porucznik Jacenty Marian Dahnel – gdy nakazano zakończyć ćwiczenia i udać się do Gdyni było pewne, że wojna jest za rogiem. Porucznik Dahnel życzył wszystkim otrzymania orderu Virtuti Militari. W trakcie II Wojny Światowej, o 14:00, 1 września okręt podobnie jak inne na Oksywiu został zaatakowany. Załoga mimo utraty 40 członków i powolnego zsuwania się okrętu w wodę po uderzeniu bomby prowadziła ciągły ogień, w tym również porucznik Dahmel. Była to walka na marne – okręt był stracony i coraz bardziej nabierał wody po tym, jak bomba trafiając tuż obok rozerwała poszycie. Zginęło około 44 marynarzy. Bohaterska postawa porucznika sprawiła, że został odznaczony orderem Virtuti Militari. Wrak Mazura później Niemcy pocięli na złom.

A59, budowany od 1917 roku, o numerze 479, również nie służył długo – wszedł do służby w czerwcu 1917 roku, a zwodowano go 31 marca. Podobnie jak powyższe został przyznany Polsce. Wraz z ORP Mazur towarzyszył prezydentowi Mościckiemu w Estonii. Po przekazaniu dawny stettiński torpedowiec otrzymał nazwę ORP Ślązak. W 1937 roku skreślono go z listy aktywnych okrętów i używano jako okręt-cel dla lotnictwa. W trakcie II Wojny Światowej stał się podobnie jak inne celem lotnictwa niemieckiego, nad ranem 1 września zaatakowany przez niemieckie He111E. Jednak nie został zatopiony, dopiero po holowaniu przez Niemców na złom zatonął.
Od 2015 roku nazwę ORP Ślązak nosi największa katastrofa polskiego przemysłu zbrojeniowego – budowana niemal 20 lat kartonowa korweta patrolowa.


A64, budowany od 1917 roku, zwodowany w marcu 1918 roku. Nie zdążył być użyty ani w walce, ani w szkoleniach. Praktycznie od razu po wcieleniu do służby trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie podobnie jak powyższe został przekazany Polsce. O tyle dobrze, że o własnych siłach dotarł do Polski. We wrześniu 1921 roku otrzymał nazwę ORP Krakowiak. Wojny nie doczekał – został zezłomowany w 1937 lub 1938 roku.
 
V 108, o numerze 356 zaczęto budować w 1913 roku, a zwodowano 12 grudnia 1914 roku. Podobnie jak V 105 budowany był dla Holandii, a I Wojna Światowa sprawiła, że pozostał w Niemczech. To jedyny dawny stettiński torpedowiec, który później trafił do Polski i jednocześnie brał udział w walkach w Wielkiej Wojnie. „Klepał się” na wodach okolic Łotwy i Estonii, później nieopodal Lipawy i północnych wybrzeży. Po dwóch latach – w 1916 roku – wrócił do Niemiec, gdzie stacjonował do końca konfliktu. W 1920 roku wyremontowano okręt w Wielkiej Brytanii, w 1921 roku podobnie jak pozostałe ruszył w „podróż” do Polski nosząc nazwę ORP Kaszub. Dlaczego „podróż”? Bo jego perypetie nawet po dotarciu do Polski były co najmniej… niebezpieczne, skutkujące nawet śmiercią trzech członków załogi. Jego historia zakończyła się w momencie wybuchu 20 lipca 1925 roku, gdy okręt przełamał się na pół.

Widzę BŁĄD, mam sugestię!
Ostatnia aktualizacja 7 miesięcy temu
Możesz zgłosić problem lub propozycję rozwinięcia guzikiem poniżej lub dołącz do nas na forum dyskusyjnym. 

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin