I Wojna Światowa

Jak wyglądało życie w obozie w Altdamm? 

Zwykły raport sprzed lat - kolejna cegiełka do tematu

Pośród dziesiątek, setek, a może tysięcy stron zapisków sprzed ponad stu lat odnośnie tematu I Wojny Światowej w Szczecinie znaleźć można wiele ciekawostek. Załączony poniżej raport z 1915 roku pokazuje nam, jak ówcześnie wyglądała sytuacja obozowa w podszczecińskim Altdamm, dzisiejszym Dąbiu. Swój "dołek" do końca I Wojny Światowej znalazło tam kilka, może kilkanaście tysięcy żołnierzy.

Pisałem ostatnio o obozie, który znajdował się w Dąbiu (przedwojenne Altdamm), który istniał niedaleko ulicy Pomorskiej. Historia Szczecina to nie tylko ładne kamieniczki, to też historie ludzi którzy spędzili tu część swego życia. Co ciekawe miejsce to przez ponad 150 lat służyło właśnie celom „jenieckim” – cmentarz, jaki tam istniał służył jeszcze za czasów wojen napoleońskich, a mówimy w tym poście o I Wojnie Światowej. Do obozu w Altdamm trafiali żołnierze oraz cywile najróżniejszych narodowości. Ostatnio pisałem o młodym mężczyźnie o nazwisku Jacob Pozizelski, o polsko brzmiącym nazwisku, który zmarł w Altdamm w 1920 roku. O nim możecie przeczytać pod tym linkiem.

Dziś tłumaczenie zeznań nijakiego pana Jacksona, który spędził trochę czasu w obozie w dzisiejszym Dąbiu. W sieci jest kilka stron, które opisują losy tego obozu, jednak mało kiedy można znaleźć informacje szczegółowe z życia i sytuacji obozowej. Jeżeli ktoś utrzymuje kontakt z osobami zarządzającymi stronami o prawobrzeżu – zapraszam do podzielenia się linkiem do postu.
Raport spisano 11 czerwca 1915 roku.
Załączona strona z dokumentów nie dotyczy tym razem więźnia, a ukazuje coś innego. I Wojna Światowa miała pewne zasady w przeciwieństwie do II wojny. Poniższy raport zawiera wiele stron oraz ma wielu autorów, jest częścią korespondencji konsula amerykańskiego w Kolonii z postacią imieniem James W. Gerard. Pan Jackson wymieniany często w tych dokumentach odwiedził wiele obozów w wielu miastach i regionach Niemiec zdając raporty służbom państw ententy. Cały raport zatytułowano „Korespondencja z ambasadorem Stanów Zjednoczonych na temat traktowania brytyjskich więźniów wojennych i internowanych cywili w Niemczech”.

Jan Kowalski, wielki myśliciel powiedział niegdyś:

W Altdamm, obok Stettina, są trzy obozy dla więźniów wojennych, mających łącznie miejsca dla około 15 000, w największym z nich z miejscem dla 7000 - było około 4800 więźniów - około 400 z nich, brytyjskich, było internowanych od listopada. Ten obóz zbudowano na wcześniejszych polach ćwiczeń, na piaszczystej ziemi i otoczony jest sosnowym lasem. W obozie panują dobre warunki, stwierdzono tylko jeden zgon pośród Brytyjczyków i to w dodatku w konsekwencji poniesionych ran na polu bitwy. Brytyjscy więźniowie żyją w trzech dużych chatach, które są pod opieką ich własnych oficerów. Rozmawiałem swobodnie z tego, co mówili Niemcy oraz wyżej postawieni oficerowie oraz dużej liczby innych popularna jest krytyka jakości jedzenia, ale nie ma narzekań na inne sprawy. Wszyscy więźniowie mają kontakt ze swoimi przyjaciółmi w domu oraz powiedzieli mi, że otrzymują paczki średnio raz w tygodniu. Jednak więźniowie powiedzieli mi, że cały papier zdatny do pisania został z paczek wyjęty i nie był im przekazywany. To standardowa procedura mająca zapobiec przenoszeniu tajnej korespondencji mogącej dostać się do obozu, wyjaśniłem to więc spotkanym mężczyznom, poleciłem by wyjaśnili innym oraz zasugerowałem to, żeby rodziny wysłały im więcej pieniędzy - to pozwoli im kupić papier w obozowej kantynie. Sama kantyna zdaje się być nieźle zaopatrzona, a więźniowie mają prawo kupić w niej lemoniadę oraz piwo bezalkoholowe. Gotowaniem zajmują się głównie Rosjanie. Jedzenie, którego posmakowałem składało się z gęstej zupy warzywnej, która była oczywiście odżywcza jednak nie wyglądała zachęcająco. Jako posiłek w środku dnia (dzisiaj) więźniowie mieli do jedzenia tę zupę oraz surowe marynowane śledzie. Niemcom i Rosjanom te surowe śledzie smakowały, Brytyjczykom już nie - z tego powodu były problemy. W ciągu zimy Anglicy mieli opcję przyrządzenia śledzi w barakach, na ogniu, jednak kiedy grzanie nie było już potrzebne przyrządzali je na ogniu wbrew rozkazom wewnątrz baraków. Nieco z nich zostało za to ukaranych trzema dniami w celi (w izolatce, ale z normalnym jedzeniem), a 11 czerwca kiedy byłem w obozie było tam trzech więźniów, rozmawiałem z nimi swobodnie.

W rozmowie z komendantem wspomniałem, że jeden z towarzyszy jednego z mężczyzn ukaranych w celi jest często napadany przez innych, komendant zdecydował natychmiast o tym, by ukarany powinien zostać wypuszczony do swoich kwater na noc. Po moich tłumaczeniach komendantowi, że Anglicy nie jedzą swoich racji śledzi, uznał że wartko zajmie się tematem, by więźniowie mogli przyrządzać śledzie bez narażania baraków na pożar. Komendant odparł, że nie dostał żadnych próśb o zmiany w tym temacie, a rozpalanie przez Anglików ognia w barakach odbierał jako niesubordynację. Również nie było żadnych skarg na dyskryminację względem angielskich więźniów. Mają prawo grać w piłkę, a wielu z nich jest członkami kapeli, instrumenty kupili sobie w części z prywatnych pieniędzy, a w części z kantyny. Dwóch jest nawet zatrudnionych w obozowej poczcie. Pod ten obóz podlega więcej niż 200 dużych i małych "Arbaitslagern". Wśród nich jest tylko jeden - cukrownia - w której Anglicy postanowili pracować jako wolontariusze. Więźniowie muszą się kąpać, a ubrania dezynfekować raz w tygodniu. Gorąca woda dostępna jest do mycia ubrań, a w obozie znaleźć można studnie artezyjskie. Zaopatrzenie w spodnie jest spore, dostępne od ręki (jednak w pewnym momencie na chwilę były problemy ze spodniami), a ci którzy potrzebują ubrań mogą je otrzymać. W obozie są sklepy krawieckie i szewc, które obsługują sami więźniowie pod niemieckim okiem. Latryny (najczęściej w formie połączonych rowów) zdają się być wystarczające oraz noszą ślady częstej dezynfekcji. Są regularnie opróżniane. Otwarto również kaplicę, w której wszystkie formy religii mają swoje miejsce. W obozie jest nieco francuskich kapłanów oraz jeden rosyjski, religijne sprawy są wykonywane po angielsku przez niemieckiego pastora który służył marynarzom w Stettinie. Obóz był również wizytowany jeden raz, około miesiąc temu przez czcigodnego Pana Williamsa, rektora kościoła św. Grzegorza w Berlinie.

W obozie w Altdamm, dzisiejszym Dąbiu swój wojenny czas „spędzali” żołnierze różnej narodowości. Wśród nich byli Brytyjczycy, Polacy, Francuzi, Rosjanie. Niestety warunki nie były najlepsze, a żołnierze radzili sobie jak mogli organizując obozowe życie – tworząc zmianowe kuchnie, teatry, szwalnie i pralnie. Praktycznie każdy w obozie miał jakąś pracę, którą musiał wykonywać dla innych. Dzięki dawnej dokumentacji możemy poznać jakie były warunki, czym zajmowali się ci ludzie, jak wyglądało ich życie. Podział był jednak dość prosty – Niemcy największy szacunek mieli do żołnierzy Brytyjskich i Francuskich, dużo gorzej traktowali późniejszych Powstańców Wielkopolskich, a Rosjanie w tym łańcuchu byli na samym końcu, często musząc liczyć na wsparcie zachodniego wsparcia.

Zajrzyj w okolicę!

Po prawej stronie znajdziesz mapę z lokalizacją omawianego tematu. To mapa interaktywna!

Możesz ja kliknąć i oddalić widok kółkiem myszy, co pozwoli Ci zobaczyć inne posty znajdujące się w tej okolicy. Możesz użyć „Mapy Historycznej” Szczecina, by zobaczyć ją w pełnej formie. Wiele postów znajdujących się w bliskiej odległości gromadzi się w grupy – je możesz rozdzielić kliknięciem na ikonę.

Travelers' Map is loading...
If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.

Poprawka?

Kliknij i daj znać!

Możesz znaleźć ten post na naszej grupie Facebook „Szczecin Znany i Historycznyklikając na ikonkę po prawej stronie. Prócz tego postu znajdziesz tam wiele innych, które nie są publikowane na naszej stronie. Masz coś ciekawego w temacie historii Szczecina? Nasza grupa to właśnie miejsce dla kogoś takiego jak Ty!

Post na FB

Skomentuj na Facebooku!

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin