Postacie ze Szczecina i Stettina

Josef Gózdź, polski przedwojenny stettinianin? 

Czy w dawnym Szczecinie byli Polacy?

Oczywiście. Według przedstawicieli przedwojennego towarzystwa polskiego, które skupiało szczecińską Polonię około 1-2% mieszkańców stanowili Polacy. Daje to kilka tysięcy osób. Wśród nich pojawiają się też tacy, którzy dbali o swoje "ogonki" i wymagali, by tak ich zapisywać w dokumentach.

Ze strony „turbopatriotów” czasami słyszę, że zajmuję się wyłącznie niemiecką historią Szczecina, a polską mam „gdzieś”. Kwituję to ceremonialnie prostym argumentem – każdego myślącego w ten sposób zapraszam na cmentarze wokół Szczecina. Dlaczego? Byśmy mogli wspólnie posprzątać liczące 75 lat polskie groby. Często zapomniane, zarośnięte, na których inskrypcje są już ledwie widoczne. Na taki apel w stronę „turbopatriotów” nagle robi się cisza – zakasać rękawy i przywrócić pamięć jednemu z pierwszych zmarłych Polaków na tych ziemiach mało kto ma odwagę. W temacie historii Szczecina pasjonuje mnie wszystko – losy Francuzów, którzy byli tu zarówno w niewoli, jak i w roli zwycięzców. Losy alianckich lotników, którzy tu zginęli w trakcie rajdów bombowych. Również losy polonii „stettińskiej” (używam takiego określenia do czasów przed 1945) oraz polskich urzędników, którzy tutaj działali. Jako jeden z nielicznych domagam się od władz miasta i „turbopatriotów” tego, by upamiętniono polskich działaczy – nie tylko tych oficjalnych, ale też tych, którzy żyli tu jako zwykli mieszkańcy i poświęcali się dla dobra Polaków.

Do 2024 roku te apele i te prośby o ich upamiętnienie odbijają się niestety jak kauczuk od ściany. W ostatnich tygodniach opisałem losy kilku postaci, które były polskiego pochodzenia, a także jakie mieszkały w przedwojennym Szczecinie. Dziś losy postaci dużo bardziej wyglądającej na polską, bo kogoś kto wręcz wymuszał na niemieckich urzędnikach zapisywanie polskich „ogonków” w dokumentach. Zwyczajem w przedwojennych Niemczech było to, by nazwiska inne niż niemieckie pozbawiać znaków specjalnych – było to po prostu prostsze. W Polsce w czasie II RP robiono to samo – znaki typu ü zapisywano po prostu jako u. Czasami z braku odpowiedniej czcionki w maszynie, a czasami z pogardy. Nazwisko bohatera tego postu nie zawsze zaznaczano z polskimi kreskami – wszystko zależało od czcionki, jaką stosowano. Niemcy mieli z nim wielkie problemy, bo na akcie urodzin jego syna jest w miejscu nazwiska… OSTRY KLEKS… Przejdźmy do losów pana Josefa…

Josef Gózdź

Wyobraźmy sobie, że do szczecińskiego urzędu przychodzi mężczyzna i składa dokumenty. Albo bierze ślub – tu w przedwojennym Szczecinie – po czym urzędnik niemiecki robi wielkie oczy, bo nie potrafi zapisać nazwiska. Pan Josef ma „jaja” i wyraźnie mówi – Gózdź. Niemiecki urzędnik przewraca oczami i każe mu napisać dokładnie na kartce 😉 Prawdopodobnie tak mogło być! Bo pan Josef Gózdź jako dawny stettinianin jest dokładnie ze swoimi kreskami zapisywany w dokumentach oraz w księgach adresowych. Niemal na pewno był Polakiem – świadczą o tym jego rodzice oraz nazwiska rodowe matki. Zauważcie proszę, w jaki sposób oznaczam jego nazwisko – nazwy, nazwiska, ulice i adresy w czasach niemieckich są pisane podkreśloną kursywą, te polskie oznaczam pogrubieniem. Josef Gózdż posiada obie formy – mieszkał w przedwojennym Szczecinie, ale był niemal na pewno Polakiem. Urodził się pomiędzy Poznaniem i Szczecinem – w dawnym Wreschin Kreis Scharnikau, dziś to wieś Wrzeszyna obok Czernikowa.

Z informacji w Wikipedii wynika, że 4 lutego 1919 roku mimo rozejmu w Powstaniu Wielkopolskim wieś zajęli Niemcy. Po odbiciu przez oddział z Roska wieś Wrzeszyna wróciła do Polski, a żołnierze ponownie odparli próbę ataku niemieckiego. Oczywiście Josef Gózdź urodził się tu wcześniej – za czasów zaboru. We wsi do dziś rośnie drzewo, które pamięta narodziny Josefa – jeden z pomników przyrody. Bohater postu przyszedł na świat 29 stycznia 1858 roku. Jego ojcem był posiadacz domu Bartholomäus Gózdź (Bartłomiej?), matką zaś Katharina Gózdź z domu Stańko. Rodzice przed śmiercią mieszkali we wsi Wrzeszyna. Istnieje szansa, że pan Josef wyprowadził się ze Szczecina na jakiś czas i powrócił tu na starość – pod ten sam adres, który zamieszkiwał. Skąd ta teoria? Znika z ksiąg adresowych po urodzinach jednej z córek, by pojawić się w Essen-Mühlheim na zachodzie Niemiec, gdzie akurat po wojnie pojawia się jeden z jego synów.

Potomkowie przychodzą na świat na Kopernika (Kurfürstenstraße 4, patrz niżej), a krótko później Josef znika ze Szczecina, by pojawić się znów pod tym samym numerem już w okresie II Wojny Światowej. Żoną pana Josefa 6 czerwca 1884 roku w Szczecinie zostaje pani Agnes Kubaś. Prawdopodobnie przyjechali do Szczecina wspólnie – żona urodziła się w Penskowo Kreis Czernikau, dziś wsi Pęckowo, właśnie w powiecie czarnkowsko-trzcianeckim. Ojcem żony był Josef Kubaś, matką Marianna Kubaś z domu Kotek. Bardzo polskie imiona i nazwiska, prawda? Pochodzili z tego samego regionu, a ich rodzice mieli typowo polskie dane.

Nim pan Josef Gózdź przeprowadzi się na Kopernika na początku XX wieku mieszkał pod dawną Giesebrechtstraße 5, a potem Prutzstraße 7, dziś to nieistniejące adresy w miejscu Galaxy, PŻM i hotelu Radisson. Później zamieszkał na Bismarckstraße 17, dziś to Bałuki (dawna Obrońców Stalingradu) i ciąg kamienic od Placu Zgody po południowej stronie. Zajmował się handlem drobiem. Wiemy, że w 1917 roku wraz z żoną Sophie oraz z synem Leo wypoczywał w świnoujskim hotelu Europäiher Hof. Powodem późniejszego wyjazdu Josefa ze Szczecina mogła być dość młoda śmierć jego żony – pani Agnes Gózdź (z domu Kubaś) zmarła w Szczecinie 23 października 1918 roku.

Kilka zdań można napisać o tym, kto zamieszkiwał dawne mieszkanie pana Josefa na Kopernika – od momentu jego wyjazdu aż po lata trzydzieste na parterze adresu Kopernika 4 żyła wdowa, pani Auguste Patske z domu Barth. Ta umrze 11 października 1937 roku. Po jej śmierci Josef pojawi się pod adresem ponownie.

Stettiński Josef Gózdź niestety nie doczekał polskiego Szczecina, zmarł krótko przed zdobyciem miasta w czasie II Wojny Światowej, 2 stycznia 1943 roku, o godzinie 21:00, w swoim mieszkaniu pod dawną Kurfürstenstraße 4, dziś to kamienica z pasażem handlowym przy Kopernika, obok narożnika z Łokietka. Zastanawiają jego losy… Miał bardzo mocno polskie nazwisko oraz dość polskie imię. Pochowano go niemal z pewnością w Szczecinie. Co stało się z jego grobem? Czy z racji niemieckich napisów na nim również został zniszczony lub „zutylizowany jako surowiec” wiele lat po wojnie?

Leo, Marie, Agata, Anton Gózdź i inni

Jego akt zgonu podpisał jego syn urodzony 17 lutego 1887 roku, w Szczecinie, nauczyciel Leo Max Flavian Gózdź, ze Szczecina, żyjący w 1943 roku pod dawną Hohenzollernstraße 80, dziś Krzywoustego. Ten adres istnieje do dzisiaj – Leo mieszkał na III piętrze kamienicy Krzywoustego 80. Wprowadził się tam prawdopodobnie w czasie wojny przenosząc się z atakowanego Berlina, w jakim mieszkał z żoną do około 1940 roku.

Mocne relacje polskie udowadnia wątek żony Leo – była nią Sophie Gózdź z domu Kurlus, ale jej matką była niemal na pewno Polka – pani Kazimiera Theofilia Kurlus, z domu Szymaniewska. Ojcem matki Leo był Johann Kurlus z wsi Brody. Niestety żona Leo zmarła w Berlinie w 1940 roku, chorując na raka piersi z przerzutami do kręgosłupa. Ciężko określić, co zmusiło Leo do zamieszkania po jej śmierci w Szczecinie – czy kwestie finansowe, opieka nad ojcem, czy wojna. Po niej mógł zamieszkać w zachodnich Niemczech w Mulheim.

Córką Josefa i Agnes była urodzona 28 marca 1885 roku w Szczecinie pani Marie Agnes Gózdź, jaka prawdopodobnie nie wyszła za mąż. Widnieje pod swoim nazwiskiem na przestrzeni lat w Szczecinie, również w ostatniej księdze adresowej z 1943 roku, pod adresem swojego ojca. Pracowała jako pielęgniarka szpitalna. 

Chichot historii

Możliwym drugim synem mógł być Anton Gózdź, który pracował jako sekretarz i żył w trakcie wojny pod dawną Kreckowerstraße 79, adres ten istnieje do dziś, aktualnie to Mickiewicza 79. Jego relacji rodzinnych nie udało mi się znaleźć. Postacią o dość polskim imieniu była też Agata Gózdź, która była córką Josefa. Przyszła na świat w Szczecinie, 2 października 1888 roku, a wyszła za mąż 6 sierpnia 1919 roku. Wybrankiem serca został Franz Otto Lorenz Karlowsky. Zmarła 1 maja 1958 roku w Kellinghusen, na północ od Hamburga. Według baz genealogicznych Josef i Agnes mieli kilka córek – poza nimi urodziła się jeszcze Franziska Lucia Góźdź, Sophie Julianna Gózdź, Barbara Klara Gózdź i Anna Margarethe Góźdź. Imiona różne, ale Barbara to imię stosunkowo polskie, podobnie Julianna.

Kiedy Leo, Anton oraz Marie opuszczali Szczecin – nie wiadomo – może uczynili to w 1944 roku, może 1945 lub jeszcze chwilę później. Jednak chichotem historii jest, że już w 1946 roku w Szczecinie działał ktoś inny o bardzo podobnym nazwisku – w Kurierze Szczecińskim z 1946 roku reklamował się adwokat Góźdź, mający kancelarię przy Piastów 62. Ogłaszał możliwość praktyki adwokackiej dla młodej panienki. Poważnie. Takie wtedy były ogłoszenia i nikt nie widział w tym nic „sprośnego”. W archiwach Książnicy zachowano też zaproszenie na akademię, jaka odbywała się 12 grudnia 1950 roku w Ubezpieczalni Społecznej przy dawnej Mariana Buczka, w trakcie której szczeciński obwodowy adwokat Góźdź wygłaszał przemowę o tytule „Wszystkie dzieci mają prawo do radosnego dzieciństwa”.

Widzę BŁĄD, mam sugestię!
Ostatnia aktualizacja 4 miesiące temu
Możesz zgłosić problem lub propozycję rozwinięcia guzikiem poniżej lub dołącz do nas na forum dyskusyjnym. 

Zajrzyj w okolicę postu!

Po prawej stronie znajdziesz mapę z lokalizacją omawianego tematu. To mapa interaktywna!

Możesz ja kliknąć i oddalić widok kółkiem myszy, co pozwoli Ci zobaczyć inne posty znajdujące się w tej okolicy. Możesz użyć „Mapy Historycznej” Szczecina, by zobaczyć ją w pełnej formie. Kliknięcie w ikonę pokaże Ci miniaturę i tytuł.

Travelers' Map is loading...
If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin