Zagraniczny Szczecin / Ausland Stettin

Joseph Félicien Graff, jego morderstwo i wątek szczeciński 

Zapomniane karty...

Wyobraź sobie, że jest rok 1922, a nie 2022. Bierzesz do ręki dawną szczecińską prasę i czytasz krótką notatkę o tym, że z aresztu w Szczecinie zbiegło kilka osób. Chwilę później dostajesz list od kolegi z Belgii, jaki wspomina, że w jego kraju aż wrze przez to, co stało się w Szczecinie. o czym mowa?

Buszując po prasie francuskiej poszukuję różnych ciekawostek historycznych związanych ze Szczecinem i trafiłem na coś, co może być wątkiem dla fanów śledztw, politycznych zabójstw, procesów sądowych oraz mało opisanych wydarzeń sprzed stu lat. Wątek rozpoczyna się w 1921 roku, gdy w trakcie kontroli dowodu tożsamości w Duisburgu agent wojsk porządkowych (SMAO) w Niemczech po I Wojnie Światowej o nazwisku Schmitz zabił, a nie będąc w samoobronie, oficera Schupo o nazwisku Scheminski. Tu warto dopisać czym to Schupo było dla jasności – była to inaczej policja prewencyjna lub ochronna, jaka kojarzy nam się z czasami III Rzeszy. Jednak formacja ta istniała już wcześniej. W nazewnictwie ten termin trochę „zawłaszczyła” sobie III Rzesza, mimo że służby schutzpolizei (Schupo) istniały wcześniej. Tu ciekawostka – po przegranej przez Niemcy I Wojnie Światowej na terytoriach przygranicznych działały powołane przez Ententę służby mające utrzymywać porządek oraz zadbać o rozbrajanie. To powodowało duże spięcia. Jednym z nich było zabójstwo dwóch wartowników pod Düsseldorfem.

Pościg za zabójcami okazał się wtedy skuteczny – schwytano ich. Innym wątkiem spięć było morderstwo niemieckiego policjanta o polskobrzmiącym nazwisku – Franza Chmielewskiego. Krótko po opisanym morderstwie ze strony Schmitza członkowie niemieckich służb zdecydowali się na „kontrę”. Dokonali zamachu na życie belgijskiego oficera sądząc, że może nim być wspomniany Schmitz. Ofiarą padł jednak porucznik belgijski Joseph Félicien Graff, również  zapisywany jako Jose Graff. Urodzony 12 grudnia 1897 roku w Bressoux, a do zamachu doszło 22 marca 1922 roku w mieście Hamborn, na północ od Duisburga. Zamachowiec oddał jeden śmiertelny strzał z bliska, kiedy Graff siedział w tramwaju, jaki jechał między Ruhrort i Walsum. Zamach według notatki do króla belgijskiego był chaotyczny – dobrze ubrany młody mężczyzna miał oddać jeden strzał z bliska w tramwaju, po czym wraz z dwoma towarzyszami wyskoczył z pojazdu i oddał jeszcze kilka strzałów w stronę okna, gdzie siedział porucznik. 

Zabójstwo wywołało nie małe problemy prawne, z uwagi na niestabilny status ziem oraz działanie „wojsk okupacyjnych” po I Wojnie Światowej na pograniczu – obszar ten był okupowany przez wojska francuskie i belgijskie. W roku 1925 prasa francuska donosi, iż zapytano francuskiego ministra sprawiedliwości o postawę rządu belgijskiego w sprawie zabójstwa porucznika Graffa. Wniosek do Francji wysłał rząd niemiecki.
Tu pojawia się wątek szczeciński, bowiem Sąd Wojskowy w Akwizgranie skazał wcześniej za podobny czyn sprawców na karę śmierci. Podobny wyrok wydał Sąd Przysięgły w Szczecinie przeciwko dwóm Niemcom. Zapytana Belgia odpowiedziała, że Sąd Najwyższy Belgii nie ma kompetencji wydawać stanowisk względem Rad Wojennych terytoriów okupowanych przez władzę międzysojuszniczą. W związku z tym Belgowie uznali też, że nie mogą apelować o rewizję procesu, jaki toczył się przed sądem szczecińskim. Mordercy zostali schwytani i osadzeni w centralnym więzieniu w Louvain, a część z nich „siedziała” w areszcie szczecińskim. Morderstwo Graffa upamiętnia dziś duża tablica, a wątek szczecińskiego procesu zatarł się na kartach historii. Ale… ja tu zdmuchnę kurz 😉 Jedną z oskarżonych w sądzie w Akwizgranie, której wątek badał również sąd szczeciński w osobnym postępowaniu była Elisabeth Elise Josephine Agnes Delere.

Urodzona 27 sierpnia 1875 roku w Dinslaken. W momencie zatrzymania mieszkała w Hamborn pod Duisburgiem, była wdową i zarzucono jej zabójstwo ze współudziałem wraz z sześcioma innymi podejrzanymi. Łącznie oskarżono o zamach dziewięć osób. Tutaj pojawia się kolejny wątek pracy szczecińskiego sądu – po procesie sąd w Szczecinie ją uniewinnił, a w 1926 roku król Belgii Albert dokonał ułaskawienia. Akta sprawy znajdują się w archiwum niemieckim, niestety nie są dostępne w wersji cyfrowej. Drugi według książki Anny Godfroid rozpoczął się 17 czerwca 1924 roku przed sądem szczecińskim, a zakończył 8 lipca 1925. Z ośmiu oskarżonych ostatecznie w 1925 roku zostało trzech, a skazano dwóch. We wcześniejszym procesie – w 1923 roku – podaje się, że oskarżonych bronił pan o nazwisku Theodor z brukselskiej adwokatury, powołany z urzędu. Sędzia cywilny Leroux odczytując wyrok w pierwszym procesie (1923) odrzucił zarzut o niekompetencji sądu i potwierdził, że zeznania złożone w Szczecinie – o niewinności – za nieprawdziwe.

Znane są ich nazwiska biorących udział w obu procesach (szczecińskim i akwizgrańskim) – porucznik Reinhardt, oficer Graber, oficer Termhohlen, oficer Senwierat, oficer Paws, oficer Engeler, podoficer Klein i podoficer Rielke (lub Riebke) z niemieckiej policji bezpieczeństwa. Kobietę jaka uciekała przed służbami – wspomnianą panią Elisabeth – skazano na krótką karę więzienia. Przypominam – ostatecznie skazano dwóch z listy oskarżonych. Wszyscy w procesie przyznali się przed prokuratorem w Szczecinie. W trakcie śledztwa belgijscy śledczy potwierdzili, że pistolety z jakich strzelano do Graffa pasowały do kul i łusek znalezionych na miejscu zbrodni. Rząd niemiecki robił wszystko, by storpedować działania sądów. W 1923 roku – w pierwszym procesie – porucznik Reinhardt i oficer Klein skazani zostali na karę śmierci, Graber na 20 lat ciężkiej pracy, Termohlen do 20 lat pracy, Domland na 15 lat pracy, Nowak na trzy lata więzienia. Dwa ostatnie nazwiska pojawiają się tylko w jednej wzmiance. 

Sąd uznał, że Graber może liczyć na okoliczność łagodzącą – oddając strzały celował w powietrze. Oznajmiono też, że skazani mają 24 godziny na zwrócenie się o ułaskawienie do generała dowodzącego obszarem okupacyjnym. Prasa niemiecka podawała, że skazani mogą też powołać się na to, że działali w imię „patriotyzmu”. Poznajemy nazwiska świadków – jednym z nich był mężczyzna o nazwisku Furcener, jaki ostro oskarżył porucznika Reinhardta. Pojawia się też wątek żony Reinhardta – została zapytana, jak to się stało, że jej niby niewinny mąż przyznał się do winy. Odparła, że męża zmuszono – jej przedstawiono depeszę, że zostanie aresztowana jeżeli mąż się nie przyzna. Zrobił to, by ją chronić, następnie gdy udowodniono, iż depesza była „pułapką” odwołał swoje zeznania o winie. Za Reinhardtem wstawił się komendant o nazwisku Moog, jaki argumentował, iż Reinhardt wyszedł jedynie z domu, w jakim był widziany na krótką chwilę wieczorem, w dniu morderstwa – nie mógł zatem być dowódcą zamachu.

Historia jest na tyle ciekawa, że mimo upływu stu lat wątek ten pojawia się czasami w dzisiejszych źródłach francuskich i belgijskich apelując o uniewinnienie. Wątek jest o tyle interesujący, że francuska prasa krzyczała o ucieczce oskarżonych ze szczecińskiego więzienia – miało do tego dojść w nocy z 9 na 10 września 1924 roku. Wśród oskarżonych w procesie – był były członek Schupo o nazwisku Kaws. Uciec miało trzech, jednego schwytano, a Kaws pozostawał nieuchwytny. Francuska prasa napisała, że to paliwo dla nacjonalistów niemieckich, a także domagała się śledztwa i sankcji. Kolejne nazwiska podaje francuska prasa z 1923 roku, przypominając wątek toczący się przed sądem akwizgrańskim. 

Oskarżeni wycofali wtedy przed sądem wojennym zeznania ze stycznia 1923 roku – organizatorem zamachu miał być porucznik Reinhardt. Przypomniany jest też kolejny wątek szczeciński – trzech schupo aresztowano w Szczecinie. Prasa francuska w 1925 roku wspominała, że proces w Szczecinie był parodią wymiaru sprawiedliwości, szopką próbującą zmyć winę z morderców. Wyrok szczeciński był niski, dotyczył tylko dwóch skazanych, kilku uciekło, a rząd niemiecki oczekiwał od rządu belgijskiego zwolnienia tam zatrzymanych. Wymiany argumentów między rządem Niemiec i Belgii były ciekawe – Belgowie zaproponowali glejty bezpieczeństwa tym, których zatrzymano w Szczecinie, ale zatrzymani w „grodzie gryfa” nie chcieli stawiać się przed sądem belgijskim z obawy o oczekiwanie przez społeczeństwo wysokiej kary. W 1925 roku rząd niemiecki złożył wniosek o ponowne rozpatrzenie procesu. W listopadzie 1925 roku powstała specjalna komisja złożona z trzech prawników i prawnika szwajcarskiego jako przewodniczącego. 

W marcu 1926 roku sprawa powróciła do mieszanego trybunału, a logika była ta sama – Niemcy obstawiali niewinność skazanych. Prasa w 1926 już nie była tak poruszona, by z detalami opisywać wątek, ale według jednej z wzmianek miało dojść do ułaskawienia Reinhardta i kilkoro innych, a skazanymi mieli być Kaws oraz Engeler. Rząd niemiecki trochę zmiękł i zapewnił rząd belgijski o tym, że dwóch skazanych przez szczeciński sąd poniesie jednak karę. Oznacza to, że Kaws prawdopodobnie został po czasie schwytany. Ich losy ukazuje wycinek prasowy z 1927 roku, w jakim okazuje się, że po ich skazaniu przez Sąd Przysięgły w Szczecinie Kawsa i Engelera na śmierć (w 1924) – zostali w 1927 roku ułaskawieni przez ministra sprawiedliwości wyznaczając im jednak karę 6 lat więzienia, jaką wcześniej przewidywano na 10 lat.

Widzę BŁĄD, mam sugestię!
Ostatnia aktualizacja 1 rok temu
Możesz zgłosić problem lub propozycję rozwinięcia guzikiem poniżej lub dołącz do nas na forum dyskusyjnym. 

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin