Loewe-Konservatorium und Musikseminar a Niemierzyn .
Szkoła ta, została założona w październiku 1899 r., siedziba znajdowała się przy König Albertstrasse 38, dziś narożna kamienica ul. Śląskiej i Placu Grunwaldzkiego. Wieloletnim dyrektorem i dyrygentem Konserwatorium był Herman Trienes.
Szkoła kształciła uczniów w klasach fortepianu, skrzypiec, muzyki organowej, chóralnej. Organizowano recitale i koncerty. Posiadała własną orkiestrę pod batutą Hermana Trienesa i to jego postać interesuje mnie tu najbardziej, ponieważ to on łączy tą opowieść z punktu przy Placu Grunwaldzkim na Niemierzyn.
Róg Bartnicza – Wojciechowskiego i tajemnicza harfa.
Będąc wnuczką szczecińskich pionierów rozmowy o tym co było wcześniej w miejscu gdzie dorastałam były naturalne. To że mój dom rodzinny był letnim domem kogoś, a potem w czas wojny kantyną i noclegownią dla obsługi Fortecznej armaty Przeciwpancernej (4,7 cm Festungs-PAK 36(t)-to akurat odkrycie Jana Siniusa) wiedziałam od zawsze. W domu kwaterowała załoga działa, w przedziale czasowym od 26 lutego do 25 kwietnia 1945 roku, czyli niedługo, całe wyposażenie domu było pewnie użytkowane przez chwilowych lokatorów, potężnie podpiwniczony dom składował sprzęt który nie był zbyt powszechny jako domowe graty. Były to mianowicie wszelakie instrumenty muzyczne, głównie duże dęte jak tuby i trąby, rogi, ale też niezwykła harfa o której, jak się później okazało nikt nie zapomniał. Harfa piękna, podobno była pozłacana, z bogatą kwiatowa ornamentyką, piękny instrument w stylu narodowościowym, germańskim.
Hermann Joseph Tienes
Hermann Joseph Trienes urodził się w 1872 roku w Nadrenii w Duren, był uczeniem prof. Franza Wüllnera. Koncertował i dyrygentem w Kolonii, Hagen, Akwizgranie, Upsali, 8 lat uczył w Konserwatorium Miejskim w Hanowerze, tam też udzielał się jako dyrygent towarzystwa orkiestrowego, oraz reżyser najważniejszych koncertów symfonicznych. Jego wykonania były na tyle charakterystyczne że nazywano je od jego nazwiska. Jako dojrzały muzyk, artysta dalekowzroczny, wyposażony w bogate doświadczenie praktyczne w temacie konserwatoriów (był współzałożycielem Związku Niemieckich Konserwatoriów i Seminariów Muzycznych), przybył do Szczecina i stanął na podium głównego dyrygenta i dyrektora konserwatorium im. Carla Loewe, który to 60 lat wcześniej na Eckerbergu napisał sonet w Zielone Świątki, poświęcony Eckerberg Wald- czyli o Lesie Arkońskim.
Jak pięknie zamyka się ta historia, Carl Loewe pisze sonet w Dolinie Niemierzyńskiej w muzycznym domu Kuglerów ( potem nabywa go Johannes Quistorp), muzyka płynie przez las i odbija się echem 55 metrów wyżej nad wzgórzem Sobótki ( Majątek- Vorwerk Wilhelmshöhe) , czyli dzisiejszy róg Wojciechowskiego i Bartniczej, gdyż mianowicie to miejsce wybrał Hermann Trienes pod budowę nowego prywatnego domu. Czy Eckerberg Wald grał mu zimą i latem tak samo jak Loewe’mu? To miejsce naprawdę ma magię w sobie.
Konserwatorium Loewe’go w czas I Wojny Światowej przeżywa ciężkie czasy, dzieło jego życia podupada, by zaraz po wojnie odrodzić się z wzmożoną siłą, do 1934r. Hermann Trienes wypuścił w świat muzyki już 10 tys. absolwentów.
Żona, Johanna Tienes
Nauczał wraz z żoną Johanną Trienes, z domu Priber, urodzoną w 1877r., która była odpowiedzialna za karierę Alfreda Reisenauer, wybitnego pianistę koncertowego i nauczyciela gry na fortepianie. Pani Johanna Trienes była wzorową liderką klasy fortepianu, pomogła wielu uczniom osiągniecie dojrzałości koncertowej. Między innymi również Erwinowi Bootz’owi- mistrzowi fortepanu, Bootz był członkiem Comedian Harmonists od 1928 do 1938. Żonie pewnie tez spodobał się dom przy dzisiejszej Bartniczej skoro był tam piękny ogród, stał pod lasem.
Adres Eckerberg Wald z telefonem 8843 pojawia się w książce adresowej z 1926r. Możliwe że jest to rok budowy, bo wcześniej – w 1925r. nie widnieje jeszcze. Małżeństwo zamieszkuje wcześniej, albo zimą przy Rayskiego 16- na tyłach szkoły.
Przychodzi wojna, nikt nie spodziewał się że sprawy potoczą się w taki sposób, cóż trzeba uciekać, zostaje dom przy Lasku Arkońskim, zostaje szkoła. Wprowadza się do niego rodzina z województwa kieleckiego, to moi dziadkowie Marianna i Tadeusz. Oczywiście są zaskoczeni mrowiem instrumentów muzycznych, nut w domu, zastali też psa- owczarka podhalańskiego który otrzymuje nowe imię- Helmut, miał tez swoją historię.
W piwnicy stoi piękna ogromna harfa, pewnie grała na niej Pani Johanna Trienes, babcia i dziadek jeszcze tego nie wiedzą, dom wypełnia raczej płacz ich dzieci i szczek psa niż muzyka. Dziadek grywa czasem na skrzypcach. Rodzina się zagnieżdża, urządza, a przedmiotów po Niemcach nie wyrzucają, tylko odkładają do lamusa na lepsze czasy.
Moja pra prababcia była guwernantką na dworze Raczyńskich, uczyła ich między innymi muzyki, była zżyta z moją babcią i z takiej racji babcia otrzymała spory zastrzyk edukacji jak na tamte czasy, miała chyba wraz z dziadkiem jakiś minimum przeczucia że te przedmioty są cenne i ważne dla kogoś. I tak w latach już 50-tych pojawia się Pan Trienes z rodziną już w Polsce- ugoszczeni przez babcie i dziadka w wesołej opowieści o dawnych losach tego miejsca zabierają harfę i inne instrumenty, podobno niebywale wdzięczni za przechowanie. Potem już nikt nie pamięta ich nazwisk. Ponieważ dopiero niedawno dowiedziałam się kim był poprzedni mieszkaniec naszego domu i mam jego zdjęcie, pokazałam je mamie- ona go poznaje! Miała kilka, może kilkanaście lat jak przyjechali, podobno zostali na noc i na następny dzień załadowali harfę i inne dęciaki na przyczepkę i wyjechali do Flensburga bo tam zamieszkiwali. Tam też dalej małżeństwo pracowało dalej w lokalnym konserwatorium.
Moja pra prababcia była guwernantką na dworze Raczyńskich, uczyła ich między innymi muzyki, była zżyta z moją babcią i z takiej racji babcia otrzymała spory zastrzyk edukacji jak na tamte czasy, miała chyba wraz z dziadkiem jakiś minimum przeczucia że te przedmioty są cenne i ważne dla kogoś. I tak w latach już 50-tych pojawia się Pan Trienes z rodziną już w Polsce- ugoszczeni przez babcie i dziadka w wesołej opowieści o dawnych losach tego miejsca zabierają harfę i inne instrumenty, podobno niebywale wdzięczni za przechowanie. Potem już nikt nie pamięta ich nazwisk. Ponieważ dopiero niedawno dowiedziałam się kim był poprzedni mieszkaniec naszego domu i mam jego zdjęcie, pokazałam je mamie- ona go poznaje! Miała kilka, może kilkanaście lat jak przyjechali, podobno zostali na noc i na następny dzień załadowali harfę i inne dęciaki na przyczepkę i wyjechali do Flensburga bo tam zamieszkiwali. Tam też dalej małżeństwo pracowało dalej w lokalnym konserwatorium.
Jaki to krąg muzyczny zakręcił się na tej ziemi. Ciekawe co na to moja Pani dyrygent- Małgorzata Kowalik? Niekiedy próby chóru w którym uczestniczę odbywają się w tym samym domu, na tej samej ziemi. Czy to magia miejsca? Jestem bardzo wzruszona pisząc ten post.
Pod Lasem Arkońskim najpiękniej płynie muzyka .
W przygotowaniu postu pomagali mi: Beata Piechocka– która wyciągała mapy z właścicielami i inwestorami terenu i Kuba Tomaszewicz, który znajduje wszystkie informacje w nanosekundę – dziękuje Wam
Anna Koc
Możesz dołączyć do grupy Facebook! Post o powyższej treści znajdziesz klikając w ikonę!
Prócz tego znajdują się tam inne nieopublikowane na stronie posty.
Podziel się postem ze znajomymi!