II Wojna Światowa

Marian Adamaszek, bombardował Stettin, zamieszkał w Szczecinie 

Nie tylko Pan Marian...

Można z uśmiechem w kąciku ust napisać, że Szczecin i okolice mają jakąś magię. Mimo tego, że było to przed 1945 rokiem miasto niemieckie, w którym i wokół którego znajdowały się obozy pracy, jakimś cudem ludzie tutaj więzieni lub inni - atakujący dawny Stettin na pokładzie samolotów - postanowili tutaj zamieszkać. Jednym z przykładów jest Marian Adamaszek, nawigator na pokładzie bombowca Lancaster, ale nie tylko!

Ciekawym wątkiem historii miasta są ludzie, którzy swoje wojenne doświadczenia i cierpienia łączyli z niemieckim Stettinem, a gdy ten stał się Szczecinem zamieszkali tu. Podobnie było w Policach, w których zamieszkali dawni pracownicy przymusowi wielkiej fabryki benzyny syntetycznej oraz okolicznych obozów. Inni późniejsi mieszkańcy mieli nieco „inne” doświadczenia – polski lotnik Marian Wincenty Adamaszek żył i zmarł w powojennym Szczecinie, wcześniej na pokładzie brytyjskiego bombowca Lancaster brał udział w rajdach na ówczesny Stettin. Historia tej fascynującej postaci pokazuje nam przemiany pierwszej połowy XX wieku i to, że Polacy trafiali do różnych armii w trakcie wcześniejszej Wielkiej Wojny. Pan Marian urodził się 20 marca 1913 roku w Grybowie, w dzisiejszym województwie małopolskim, obok Nowego Sącza. Wychowywał się bez ojca – ten zginął w 1914 roku na froncie I Wojny Światowej po stronie armii austro-węgierskiej. Tutaj warto wspomnieć, że w trakcie Wielkiej Wojny często walczyli między sobą – Polak z Poznania walczył po stronie Niemiec, a Polak z Białegostoku po stronie Rosji. Na niektórych stawianych w Niemczech pomnikach poległych w I Wojnie Światowej, które często dedykowano mieszkańcom okolicy czasami trafić można… Polaków.

Nic nie zapowiadało późniejszej historii pana Mariana. Na początku lat trzydziestych udał się na studia w Krakowie, otrzymał dyplom z prawa oraz rozpoczął pracę jako urzędnik. II Wojna Światowa sprawiła, że został ewakuowany do Lwowa, następnie został wcielony do Armii Czerwonej i pracował przy budowie lotnisk w dziś (2023) okupowanym przez rosję Donbasie. Trochę ciekawie się robi, gdy doczytamy, że miejsce jego pracy zostało po rozpoczęciu kampanii Niemiec przeciwko rosji zbombardowane przez niemieckie lotnisko. Marian Adamaszek został wtedy ranny. Mimo tego, po wojnie – jak opisuję – zamieszkał w mieście, które sam później bombardował. 

W 1941 zgłosił się do tworzonej armii generała Andersa, następnie w 1942 po trafieniu do Anglii drogą morską rozpoczął szkolenia, by stać się lotnikiem – w szkole nawigatorów i obserwatorów. 

Marian Adamaszek, w cytatach

Zdarzało się nieraz, że Niemcy starali się nas przechytrzyć. Tak było i w Szczecinie, kiedy to Niemcy zapalili swoje mylące flary za miastem, na niezabudowanym terenie. Były one jednak mniej lśniące i intensywne w barwie od angielskich. Nie dałem się na to nabrać i pilot Józef Nalepa skierował nasz samolot na zapalające się dopiero angielskie flary nad Łasztownią.

Wystartowaliśmy z opóźnieniem około 11 minut z powodów technicznych. (...) Pilot, Józef Nalepa zwiększył szybkość ponad optimum. (...) Następnie, gdy według moich obliczeń znaleźliśmy się na wysokości wyspy Rugia, podałem pilotowi ostatni kurs na Szczecin

Otrzymał numer 703274. Został przydzielony do 301 Dywizjonu Bombowego oraz do 300 Dywizjonu Bombowego Ziemi Mazowieckiej. Swój chrzest bojowy przeszedł w trakcie nalotu na Brest nocą z 14 na 15 stycznia 1944 roku.

Dlaczego zatem spłonęło niemal całe stare miasto i zniszczone zostały regiony oddalone od portu lub fabryk? Odpowiedzi na to pytanie są dwie. Po pierwsze wywiad aliancki za obiekty przemysłowe uznawał również te, które zajmowały się produkcją chemiczną – na przykład zakłady na Pomorzanach. Za obiekt wojskowy uznano też kompleks Stoewera, produkujący w trakcie wojny lekkie pojazdy dla wojska. Mylnie uznawano duże zakłady o znaczeniu niemilitarnym, za obiekty służące armii – na przykład browary i cegielnie. W trakcie II Wojny Światowej nikt nie zastanawiał się, czy duży obiekt z kominami widoczny na zdjęciu lotniczym jest fabryką amunicji, czy tylko cegielnią – był oznaczany jako potencjalny obiekt wojskowy. Celem strategicznym przeznaczonym do możliwego zniszczenia była też tak zwana dzielnica wojskowa w pobliżu SowińskiegoNarutowicza i starego Fortu Prusy, gdzie w trakcie II Wojny Światowej gromadzono sprzęt wojskowy. Po drugie według załóg bombowców brytyjskich, których rajdy w największym stopniu przyczyniły się do destrukcji dawnego Stettina obrona niemiecka stosowała własne flary rozrzucane i wystrzeliwane w powietrze w okolicy miasta. 

Te flary miały mylić załogi, co myliło załogi. Flary te zrzucały samoloty prowadzące naloty przed główną formacją bombowców. Niemcy wykorzystywali swoje do mylenia załóg – okazywało się później, że bomby w innych miastach spadały przed celem – na przykład przed portem, fabryką, linią kolejową, magazynami. Często na śródmieścia.

Nad Szczecinem znalazł się w nocy z 16 na 17 sierpnia 1944 roku na pokładzie bombowca Lancaster. Według wspomnień, które pan Marian Adamaszek przekazał Szczecin w trakcie tego rajdu nie został zbombardowany celnie. Regularnie przypominam podobne wspomnienia i próbuję edukować tych, którzy przekonani są o „waleniu na oślep w domy”. Nie jest to prawdą. Każdy rajd nawet nie przeprowadzany z udziałem ogromnej ilości maszyn był dokładnie planowany – pod względem pogody, siły wiatru, wywiadu odnośnie sił wrogich myśliwców, a także stanowisk obrony przeciwlotniczej i możliwych „sztucznych” celów. Bombardowania mające na celu niszczyć całe miasta były przeprowadzane – te jednak dotyczyły przede wszystkim Berlina, Monachium i Hamburga. Te miasta były najbardziej strategiczne oraz propagandowe. Nieprawdą jest też teoria o tym, że Szczecin był jednym z najbardziej istotnych celów alianckiego lotnictwa – gdy ówczesny Stettin masowo bombardowano tylko kilkakrotnie, inne cele w III Rzeszy bombardowano wielkimi rajdami… kilkudziesięciokrotnie. 

Takie stawiano wokół fabryki benzyny syntetycznej w Policach, nie były zbyt skuteczne, wywiad aliancki z góry wiedział doskonale, że są to tzw. „dummies”. Fałszywą miejską legendą jest też opowieść o budowaniu w Szczecinie ogromnej ilości sprzętu wojskowego, a przede wszystkim okrętów podwodnych – w dawnym Stettinie zwodowano ich… kilka. W porównaniu do innych portów, gdzie wodowano je setkami. Celami militarnymi w Szczecinie i okolicy była bez wątpienia fabryka benzyny syntetycznej w Policach, stocznie, bazy szkolenia załóg okrętów podwodnych, strategiczne linie kolejowe, port oraz fabryka w Załomiu. W porównaniu do innych miast, w których powstawały samoloty, produkowano amunicję największego kalibru, remontowano okręty podwodne, składano ciężkie pojazdy pancerne Szczecin (nie licząc Polic) nie miał tak wielkiego znaczenia dla alianckiego lotnictwa jak niektórzy sądzą.

Załogi wspominały również w przypadku nalotów na Szczecin z sierpnia 1944 roku o problemach w komunikacji. By nalot był celniejszy i dokładniejszy załogi otrzymały rozkaz zejścia niżej o kilkaset metrów. Te rozkazy nie dotarły jednak do wszystkich załóg, co sprawiło że ci lecący wyżej czasami bombami zapalającymi trafiali samoloty niżej! W wyniku tego utracono kilka maszyn, inne zostały uszkodzone. Jeden z lotników bombardujących Szczecin wspominał, że jedna z bomb zapalających wpadła w stanowisko nawigatora przez górne poszycie samolotu. Podobne wspomnienia – o myleniu załóg fałszywymi flarami – miał właśnie pan Marian Adamaszek. Mylenie przez Niemców flarami okazało się dla Szczecina wyrokiem śmierci. Alianci zdecydowali się na ponowienie nalotu zapalającego dwa tygodnie później – w nocy z 29 na 30 sierpnia 1944 roku. Wówczas inni członkowie załóg wspominali o problemach w komunikacji, ogromny nalot powtórzono, a zrzucane bomby zapalające trafiły w starówkę, okolice Placu RodłaŁasztownięZamek Książąt Pomorskich który już wcześniej był „poobijany” oraz w część Pomorzan.

Pan Marian Adamaszek brał udział w rajdzie wcześniejszym – pierwszym masowym nalocie mającym spalić infrastrukturę Szczecina, w nocy z 15 na 16 sierpnia. Nad miasto nadleciało około 461 maszyn. Według wspomnień polskiego nawigatora 1 na 3 maszyny zrzuciły wtedy bomby przed celem. Powiela się to z opowieściami innych załóg, a formacja właśnie zrzuciła bomby prawdopodobnie o sekundy za wcześnie – trafiając poza Łasztownią i portem w Stare Miasto i okolice. Pilotem maszyny, na której leciał Marian Adamaszek był Józef Nalepa. Urodził się również w dzisiejszym województwie małopolskim, w Krakowie, 16 października 1921 roku. Niestety pilot Nalepa zginie na pokładzie samolotu Halifax  BB389 o kodzie GR-M, w trakcie lotu specjalnego przeznaczenia – były to loty mające na celu zrzuty zaopatrzenia, sprzętu, żołnierzy i kurierów na terytorium wroga. Załoga złożona Polaków oraz pilot Nalepa zginęli. Samolot Józefa Nalepy został trafiony z obrony przeciwlotniczej 2 września 1944 roku (2 tygodnie po locie z panem Marianem) w trakcie powrotu z misji nad Serbią. Dziś dawny pilot nawigatora Adamaszka spoczywa w Belgradzie.

 

Następnie pan Marian Adamaszek został instruktorem. Możliwe, że okres wojenny oraz decyzja o wstąpieniu do lotnictwa zmieniła coś w jego poglądach na karierę – wg szerokiego opisu na Wikipedii chciał służyć dalej w polskim lotnictwie. W maju 1945 przekierowany został do 31 dywizjonu, który przekształcono na transportowy, latając na masie maszyn i do kilku europejskich krajów. W stopniu podporucznika wrócił do Polski w 1948 wybierając za miejsce zamieszkania miasto, które na pokładzie samolotu Lancaster miał okazję bombardować. Pracował jako radca prawny. Został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, Medalem Lotniczym, Medalem Wojennym (War Medal), Gwiazdą za Wojnę 1939-1945 (odznaczenie brytyjskie), Gwiazdą Lotniczych Zasług w Europie (Air Crew Europe Star) oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1966 roku pojawia się w siedmiominutowym reportażu „Bomba”, opisującym odnalezienie przy ulicy Potulickiej bomby lotniczej z czasów II Wojny Światowej, wspominając swój rajd nad ówczesny Stettin. „Zgubę” z alianckiego bombowca ważącą 500 kilogramów zdetonowano poza Szczecinem – konwój jechał w kierunku Dołuj. Pan Marian Wincenty Adamaszek zmarł 5 listopada 1990 roku, spoczął na Cmentarzu Centralnym niedaleko od bramy głównej. Pisząc ten post w dniu publikacji odwiedziłem zadbany grób bohatera i jego żony, zostawiając od siebie i szczecińskiej społeczności historycznej mały czerwony znicz.

Źródła i odnośniki

W poście wspierałem się stroną Wikipedii opracowaną na bazie artykułu Bartłomieja Błaszkowskiego, fragmentami filmu "Bomba" (Pomeranica.pl). Cytaty wspomnień załączono w Gazecie Wyborczej oraz z książki "Śmierć z Nieba" Leszka Adamczewskiego.

Zajrzyj w okolicę!

Po prawej stronie znajdziesz mapę z lokalizacją omawianego tematu. To mapa interaktywna!

Możesz ja kliknąć i oddalić widok kółkiem myszy, co pozwoli Ci zobaczyć inne posty znajdujące się w tej okolicy. Możesz użyć „Mapy Historycznej” Szczecina, by zobaczyć ją w pełnej formie. Wiele postów znajdujących się w bliskiej odległości gromadzi się w grupy – je możesz rozdzielić kliknięciem na ikonę.

Travelers' Map is loading...
If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.

Poprawka?

Kliknij i daj znać!

Ostatnia aktualizacja 1 rok temu

Możesz znaleźć ten post na naszej grupie Facebook „Szczecin Znany i Historycznyklikając na ikonkę po prawej stronie. Prócz tego postu znajdziesz tam wiele innych, które nie są publikowane na naszej stronie. Masz coś ciekawego w temacie historii Szczecina? Nasza grupa to właśnie miejsce dla kogoś takiego jak Ty!

Post na FB

Skomentuj na Facebooku lub podziel się postem ze znajomymi!

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin