Rzadko opowiadana historia o katedrze...

Największa szczecińska świątynia od stuleci dominowała na panoramie miasta. Niewielu wie, że miała trochę "pecha", co do hełmu wieży - przez długie lata jej nie było. Gdy udało się hełm postawić pod koniec XIX wieku ponownie spadł w wyniku huraganu, a kolejny spadł w wyniku wojny.

Jest jeszcze wiele ciekawostek, które można opowiedzieć o szczecińskiej katedrze. Jedna z takich opowieści dotyczy dzwonów umieszczonych przed wojną w tej świątyni. Krótki post bazowałem na liczącej niemal 100 lat publikacji pastora z kościoła świętego Jakuba – taką nazwę nosiła katedra – z 1925 roku, autorstwa Günthera Wendta. W żadnym wypadku ten post nie jest ani stanowiskiem prokościelnym, ani antykościelnym – jest opisem wydarzenia historycznego, jakie miało miejsce w Szczecinie sto lat temu i tak powinno być odbierane. Dawną relację ulepszyłem o imiona pozyskane z ksiąg adresowych – ówcześni mieszkańcy z pewnością wiedzieli kim był Dähn, ale dla nas to dobry historyczny moment, by te nazwisko ulepszyć o imię. Dzięki temu możemy dowiedzieć się, jakie wydarzenia miały miejsce na ulicach miasta, jak wyglądały, jakie ciekawostki z tym się wiążą, bo kto wie… Może przetłumaczenie w luźny sposób dawnej publikacji sprawi, że dowiemy się czegoś więcej w przyszłości!

Wspomniany pastor Wendt opisuje, że również zabytki potrafią być ofiarami wojen – tutaj warto zaznaczyć, że swoje słowa pisał w 1925 roku, gdy nikt jeszcze nie myślał o koszmarach II Wojny Światowej, a świat pamiętał świeżo zakończoną Wielką Wojnę. W kontekście tego, że zabytki są ofiarami miał nieco inną myśl w głowie niż podejrzewacie – mowa była o wyposażeniu kościołów, a przede wszystkim o dzwonach, które często przetapiano. Autor podaje, że w dzisiejszej katedrze znajdowały się dzwony odlane w 1680 roku w fabryce, którą prowadził Lorenz Köckeritz oraz odlany w 1690 roku dzwon z pracowni, jaką prowadził Jacob Mangold. Dzwony te miały być zdemontowane w połowie 1918 roku, by ułatwić ich możliwy transport, jednak krótko później Niemcy ostatecznie przegrały I Wojnę Światową, a te dzwony, których nie przetopiono zwrócono gminom. Kościół świętego Jakuba miał apelować o możliwość odzyskania szczecińskich dzwonów, jakie według Wendta miały być łatwe do rozpoznania w punkcie skupu surowca. 

Pojawia się kolejne stanowisko o realiach czasów powojennych – świątynie, które utraciły swoje dzwony, w tym szczeciński kościół Jakuba, nie miały możliwości od razu myśleć o wymianie dzwonów lub ich ponownym zamówieniu z uwagi na szybko rosnące po wojnie ceny miedzi. Pojawiła się możliwość zamówienia dzwonów ze stali, ale te według Wendta nie mogłyby konkurować z ocalałymi dzwonami z brązu, barwą dźwięku, a także przestrzegali przed tym muzyczni eksperci. Inny plan do jakiego przystąpiono w 1922 roku było odlanie jednego, starego dzwonu, ale na trzy mniejsze. Niestety ten plan upadł – inflacja rosła, a negocjacje z odlewnią nie dały efektu. Pomysł odżył po zabezpieczeniu kolejnych funduszy w 1924 roku. Prace powierzono firmie Franz Schilling Söhne w mieście Apolda, w centralnych Niemczech. Rodzina ta, znana z produkcji dzwonów ma swoje obszerne hasło w Wikipedii, niestety tylko po niemiecku, ale wszak żyjemy w dobie automatycznych tłumaczy 🙂 Umowę zawarto 14 lipca 1924 roku. Miały być dostarczone trzy dzwony z brązu, które były dopasowane do tonów a-c-es, tworząc harmonię z dzwonem fis. Wybaczcie mi kompletny brak znajomości w tym temacie. Dzwony miały mieć wagę 4000, 2300 i 1350 kilogramów. Ustalono, że ostatecznym terminem dostawy dzwonów dla świętego Jakuba będzie 31 grudnia 1924 roku. Tu pojawia się wątek wrocławski – tamtejsze Śląskie Towarzystwo Elektrotechniczne (Schlesischen Elektrotechnischen Gesellschaft) miało zadbać o kwestie obsługi starego dzwonu. Trzeci dzwon miał być też pod patronatem rady miejskiej, z racji że dzwony w kościele świętego Jakuba biły w dniu żałoby po śmierci i na pogrzeb członka rady miejskiej – rada przychyliła się do wniosku, dzięki temu dzwon na ścianie zewnętrznej świątyni miał herb miasta Szczecin z napisem „Geschenk der Stadt Stettin” (Dar Miasta Szczecina).

Znane są imiona nadane nowym dzwonom przed II Wojną Światową. Stało się to za namową przewodniczącego rady, a rada kościoła ustaliła takie oto nazwy:

Wielki dzwon „Wierność” (Treue Glocke)
Ku pamięci poległych. Napis na nim brzmiał po tłumaczeniu: Bądź wiernym aż do śmierci, a dam ci wieniec  życia. Pamięci poległych, przypomnienie żywym.

Środkowy dzwon „Jedność” (Einigseit Glocke)

Podarowany przez magistrat miasta. Napis brzmiał: Pilnie starajcie się zachować jedność ducha. Ku pamięci wspaniałego czasu, kiedy Niemcy były zjednoczone, i jako przypomnienie dla naszego pokolenia: bądźcie zjednoczeni – zjednoczeni – zjednoczeni!

Trzeci dzwon „Nadzieja” (Hoffnung Glocke)

Napis na nim brzmiał w języku polskim: Nadzieja nie pozwala się zawstydzić. W ciemnej teraźniejszości mamy nadzieję na świetlaną przyszłość.

Zaznaczono też, że nazwiska zapisywano dużymi literami. Autor publikacji z 1925 roku zaznaczył, że poprzednie dzwony zostały przeznaczone na przetop, a z kontekstu wynika, że były już prawdopodobnie pocięte na części. Pastor Franz Hoppe miał namówić znanego poetę religijnego (Gustav Student) o zaprojektowanie sentencji i wysłał wiersz – kontekstu takich dzieł lepiej nie tłumaczyć bez głębszej analizy, dlatego załączam go po prostu do galerii, w oryginale. W trakcie prac magistrat dosłał informację, że może jeszcze pomóc z drugim dzwonem – wtedy też zmieniono jego sentencję:

Środkowy dzwon „Jedność” (po zmianie)

Łączcie się! Przekażcie mój głos, niech spory i niezgoda zamilkną w silnym ojcowskim duchu. Po ciężkiej pracy przybądź tutaj, wzmocnij się i poddaj swojej duszy.”

Przybycie nowych dzwonów do Szczecina okazało się być wielkim wydarzeniem. Przedwojenna relacja przypomina nazwisko organisty – był nim miejski radca, wtedy już na emeryturze, Richard Dähne. Podejrzewano, że ceremonię wtoczenia dzwonów ulicami miasta popsuje pogoda. Ta jednak dopisała, a według relacji 16 grudnia 1924 roku był niezwykle słonecznym dniem, ale wietrznym. Problem był innej miary – wąskie uliczki starego miasta nie pozwalały na sprawne przetoczenie dzwonów do świątyni wraz z całą masą okolicznych gapiów, których jakoś też trzeba było „przetoczyć” 😉

Trasa wielkiego wydarzenia

Znane są detale opisujące którymi szczecińskimi ulicami „toczono” dzwony do świątyni. Najpierw przewieziono je na przedłużenie dawnej Linsingenstraße (ówczesna nazwa Potulickiej), następnie przetoczono pod kościół Bugenhagena, dzisiejszy kościół świętego Wojciecha. Duży dzwon stał sam, zaś dwa pozostały wspólnie na drugiej platformie – obie bogato udekorowano. O 12:00 odbyła się procesja z udziałem kapeli muzycznej Schuppo (oddziałów policyjnych i porządkowych), następnie śpiewała młodzież z kościoła świętego Jakuba, dzieci z niedawno podarowanym sztandarem, kandydaci do bierzmowania oraz goście honorowi, przedstawiciele klubów, władz, organizacji kościelnych. Dzwony miały ciągnąć 4 konie (na każdy z wozów) ubrane w barwy Pomorza i Szczecina. Wprowadzenie dzwonów i całą ceremonię upiękniły bijące dzwony innych świątyń w mieście – pobliskiego kościoła Bugenhagena (św. Wojciecha) i okolicznych. Trasa przewozu prowadziła przez Bramę Portową, Niepodległości, Plac Żołnierza, Staromłyńską, Grodzką i tam dotarła na plac przed dzisiejszą katedrą. Wspomina się w oryginale relacji, że policja miała problem z utorowaniem drogi wśród mieszkańców, jednak wywiązała się z pracy. Przy świątyni zaśpiewano załączoną obok pieśń.

Tłumaczenie pieśni, którą zaśpiewano przy powitaniu dzwonów obok świątyni:

Wielki Boże, wielbimy Cię.

Panie, wielbimy Twoją siłę!

Ziemia kłania się przed tobą

i podziwia Twoje prace.

Jak byłeś przedtem,

pozostaniesz taki na zawsze.

Pod świątynią

Według przedwojennej relacji głos zabrał pastor Lic, a po nim miał głos zabrać przedstawiciel firmy i odlewni Franz Schilling Söhne, niestety nie jest wymieniony z nazwiska. Dlaczego? Nie dotarł. Tak bywa. Przewodniczącym organistą został autor publikacji, jaką objaśniam – Günther Wendt.  Wymienia się innych zaangażowanych. Woźnicą, jaki zapewnił konie i powozy do transportu był Eduard Hardt, kwiaty zapewniła pani Lotte Wilcke. Na wieży znajdował się wciąż jeden stary dzwon, który ocalał z wojennej zbiórki. Doszło też do małego wypadku – stary miał zadzwonić na powitanie nowych, ale nie było żadnych urządzeń, jakie miały wzbudzić jego serce. Kłodą zaczęło uderzać czterech mężczyzn, ta jednak spadła z łożyska i szczęśliwie nikomu nie zrobiła krzywdy. Dopiero 23 grudnia 1924 roku przybył specjalista z firmy odlewniczej, jaki zadbał o dokładne mechanizmy. Poświęcenie przełożono zatem z planowanej czwartej niedzieli Adwentu na niedzielę po Bożym Narodzeniu. Uczestnikiem uroczystości był też feldmarszałek August von Mackensen, jaki przybył ze swojej willi w Falkenwalde (Tanowo) Pod Szczecinem.

Wspominane są kolejne nazwiska – Robert Wiemann, miał być miejskim dyrektorem muzycznym, zaś Gottlob Lebes jednym z organistów. Przemawiał też profesor Friedrich, na temat historii starego dzwonu. Śpiewała również pani doktor (prawdopodobnie) Anna Leitz. Inne przemówienia wygłaszał rektor Joecks / Jöcks, następnie pastor Christian Lülmann. W kolejnych wielu stronach dawnej publikacji możemy przeczytać wiele wierszy, przyśpiewek oraz życzeń napisanych przez znane w Szczecinie osobistości. Wśród nich jest jedna ciekawa – pani pastor Jüngst, żona pastora, w życzeniach od szczecińskiej Frauenhilfe (Pomocy Kobiecej). Trzy nowe dzwony otrzymały nowe nazwy – poprzedni – stary określany jest w publikacji jako Soli deo gloria, czyli Chwała tylko Bogu. Są też informacje o ocalałym starym dzwonie – tu doktor Friedrich opisał to lekko w bajkowym stylu przedstawiając starszy dzwon jako starszą siostrę, która ma prawie dwa i pół wieku różnicy w stosunku do nowych i pochodzi ze szczecińskiej rodziny Köckeritz.

Opowieść doktora wspomina o jeszcze starszym dzwonie – miał być o dwieście lat starszy od starszej siostry (450 lat) i jaki spłonął (stopił się?) w trakcie bombardowania miasta przez Szwedów. Według innych źródeł został przetopiony ponownie po zniszczeniach na nowy i mamy go w sumie do dziś. Profesor wspomina wiele innych nazwisk – Carl Löwe, radny Theodor Scherenberg miał wcześniej pomagać w budowie organów, Jacob Zastow apelował o ponowne wzniesienie wieży kościoła, a także wspomina Hugo Lemcke, konserwatora zabytków.

Losy trzech lżejszych dzwonów raczej pozostają nieznane, chociaż możemy podejrzewać, że skończyły jako źródła surowców – musiało być to dość ciekawe „uczucie” dla starszych mieszkańców miasta. Dlaczego? Poprzednie dzwony – w trakcie I Wojny Światowej miały trafić na przetop, a to samo prawdopodobnie spotkało dzwony „odtworzone” dla świątyni zaledwie lekko ponad 20 lat później.

Dzwon Szwedzki i Dzwon Niepodległości

Dzwon, o jakim mowa w publikacji przedwojennej – jaki miał przywitać nowe z 1924 roku wisi do dzisiaj obok świątyni. Został zabezpieczony w trakcie wojny w środku wieży. Dziś nazywany jest różnie: „Święty Jakub”, „Dzwon Wielki” oraz „Dzwon Szwedzki”. Znajdziemy go na drewnianej konstrukcji obok katedry. W 2018 roku z okazji stulecia odzyskania niepodległości pojawił się też nowy dzwon – dedykowany właśnie temu wydarzeniu, ze stopu miedzi oraz cynku. Posiada na sobie napis: „Powołano mnie do życia w roku 100-lecia odzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą Polską 11 listopada 1918 – 2018”, a wykonała go firma Braci Kruszewskich z Węgrowa

Widzę BŁĄD, mam sugestię!
Ostatnia aktualizacja 5 miesięcy temu
Możesz zgłosić problem lub propozycję rozwinięcia guzikiem poniżej lub dołącz do nas na forum dyskusyjnym. 

Zajrzyj w okolicę postu!

Po prawej stronie znajdziesz mapę z lokalizacją omawianego tematu. To mapa interaktywna!

Możesz ja kliknąć i oddalić widok kółkiem myszy, co pozwoli Ci zobaczyć inne posty znajdujące się w tej okolicy. Możesz użyć „Mapy Historycznej” Szczecina, by zobaczyć ją w pełnej formie. Kliknięcie w ikonę pokaże Ci miniaturę i tytuł.

Travelers' Map is loading...
If you see this after your page is loaded completely, leafletJS files are missing.

1 komentarz

  1. Bachinstitut

    „Miały być dostarczone trzy dzwony z brązu, które były dopasowane do tonów a-c-es, tworząc harmonię z dzwonem fis.” Wszystko się zgadza. Bardzo ładny akord „zmniejszony”, czy jak kto woli: „akord septymowo-nonowy bez prymy”. Mamy nawet koszmarnej jakości nagrania dzwonów – wszystko z grubsza pasuje. 
Schilling z Appoldy to wprawdzie doskonała firma, ale nie jestem pewien, czy aby na pewno idealnie zgrali nowe dzwony ze starym.

    
Nowe dzwony na pewno zdjęli w (chyba) 1941 roku. Rozmawiałem z bezpośrednim świadkiem. 🙁

Dodaj komentarz

Historyczny Szczecin