Jeżeli coś nie zostało zapisane - możliwe, że nie istnieje. Taką przenośnią można zacząć krótką analizę dawnej prasy. O wielu wydarzeniach przeczytamy w podręcznikach, w książkach lub pracach naukowych. A to właśnie w dawnej prasie znaleźć można nieodkryte sekrety 🙂
Dziękujemy za WASZE wsparcie! 💝
Niemiecki Stettin na polskich fotografiach z prasy
I tak na przykład Plac Obrońców Westerplatte uwieczniono propagandowym kadrem wziętym z dawnego Ostsee Handlung, niemieckiej gazety, z widocznym w tle Terrassenhotel, który leżał w gruzach. Retoryka publikacji nie zaskakuje – czysta partyjna propaganda – której jedną z głównych postaci był redaktor Czesław Piskorski, jaki w układzie urbanistycznym Wałów Chrobrego widział pozostałości po słowiańskiej twierdzy. Pomijając już fakt, że książęta szczecińscy z rodu Gryfitów w jego wysrywach byli z rodu Piastów. Gryfici „niestety” nie byli Piastami. Oczywiście wtedy nie mógł wiedzieć, że ojcem (wg niego) ostatniego Piasta szczecińskiego była Niemka z krwi i kości Pierolety można było też wyczytać o bitwie morskiej pod Nowym Warpnem, która faktycznie miała miejsce, ale nie z użyciem tak masywnych i potężnych fregat jak „wysmarował” Jerzy Pertek w 1947 roku. W kontekście publicystyki warto „ugryźć” zwolenników teorii o tymczasowości miasta – niemal każdy numer tygodnika podaje o inwestycjach w tkankę miejską oraz przede wszystkim w port. Ciekawie teoria o „tymczasowości” ma się do tego, ile położono nowych torów, wyciągnięto wraków, postawiono nowych żurawi – tylko po to, by to potem i tak oddać Niemcom?
Pierwsze ciekawostki z polskiego Szczecina
Mimo to, publikacje roczników są o tyle ciekawe, że zawierają spisy wydarzeń miejskich w pierwszych latach powojennych – festyny książek, uroczystości, dane o czytelnictwie, odbudowie infrastruktury miejskiej. Mamy też krótkie kalendarium roku 1945. Przykładowo 5 maja 1945 roku uruchomiono pierwszy urząd pocztowo-telekomunikacyjny pod „batutą” pana Szymańskiego i Franciszka Mika. Wspomina się też zmarłego strażaka Teofila Firlika, który dziś ma swoją ulicę. Podaje się nazwisko pierwszego urodzonego w polskim Szczecinie dziecka – miał być nim Zdzisław Trzeciecki, 14 maja 1945 roku. Repatriantem numer 100 000, jaki przybył z zachodu do Szczecina był Józef Tecław, rolnik, 14 listopada 1945 roku. Dopiero 3 kwietnia 1947 roku na ulice Szczecina wyjechać miała pierwsza faktyczna linia autobusowa. Pod koniec 1947 – 1 października – wizytował Szczecin brytyjski minister odbudowy. Trochę śmiesznie czyta się relacje z badań archeologicznych, na których nie ważne, co znaleziono – trzeba temu przypisać słowiańskie pochodzenie. Urocze. W tym kontekście warto jeszcze wspomnieć promowaną książkę Witolda Grabskiego „200 Miast Wraca do Polski”, gdzie wymieniono miasta… jakie… nie powstały za czasów piastowskich. Nie mogło wrócić do Polski coś, co za nawet polskich wpływów na Pomorzu nie istniało. No cóż, takie były „czasy”.
Skąd pochodzili osadnicy i pionierzy w Szczecinie?
Główny duży rocznik liczący ponad 200 stron przeczytać można w Książnicy Pomorskiej pod tym adresem. Kolejne mniejsze po wyszukiwaniu. Lektura jest o tyle ciekawa, że znajdziemy adresy oraz nazwy pierwszych firm i zakładów pracy, domów towarowych i przedsiębiorstw. Chociaż niektóre nazwy ulic i miejsc trzeba „odmienić” na dzisiejsze – przykładem, małą zagadką – dom towarowy przy Armii Czerwonej 37, na rogu z Placem Stalina Opisywałem kiedyś dawną giełdę szczecińską, tą z XIX wieku, a w publikacji znajdziemy listę radców izby przemysłowo-handlowej, która w latach 40 rozgościła się w dzisiejszym reprezentacyjnym gmachu akademii sztuki przy Kaskadzie, przy Niepodległości. Ta dzieliła się na sekcję przemysłową i handlową – przewodniczącym przemysłowej był Michał Banachowicz, a handlowej Stanisław Cecerko.
Obalone też jest często przesączone nienawiścią myślenie, że mieszkańcami Szczecina byli głównie „repatrianci zza Buga”, innymi słowy dzikusy, chłopi, niepiśmienni, niewyedukowani. To bzdura. O pochodzeniu mieszkańców Szczecina w latach 1945-50 pisał już Piotr Zaremba, ale kolejne potwierdzenia mamy w opisywanym tygodniu. Na stan 31 grudnia 1947 roku repatriantów z innych niż polskie terenów było 37%. Zaś 63% pochodziło z kraju. Konkretnie wyliczono 50590 osób, jakie przybyły do Szczecina z zachodu i wschodu, a 85106 osób, jakie przybyły z terenów dzisiejszej Polski. Najwięcej przybyło osób (12367) z poznańskiego. Tu warto dodać jeden wątek: do Szczecina zjeżdżali też ci, którzy w 1945 i 1946 roku osiedlili się już w województwie szczecińskim.
Kilka wzmianek o pierwszych podmiotach
Odznaczenia, żarty i pan Karol Wanjura
– Rynna, panie profesorze!
Z artykułu z 1947 roku „Szczecin w Czasie Wojny” Jana Bogusza dowiadujemy się, że Polacy z obozu w Wielgowie spotykali się potajemnie w lesie. Podobno Gestapo wpadło na trop tajnych spotkań posypały się aresztowania i wyroki, zabroniono też chodzić po godzinie 8 wieczorem, obcięto racje żywnościowe. Pan Karol z jakim rozmawiał publicysta miał być w Szczecinie w czasie wojny, ale osiedlił tu się przed nią jadąc na „saksy”, jak to sam określił. Pan Karol mieszkał w trakcie wojny pod dawną Czarneckiego 11, jaka miała otrzymać trafienie bombą, gdy ten mieszkał w Szczecinie dobrowolnie. Wspomina, że w 1940 roku lekkimi bombami oberwały koszary na Narutowicza, Kaszubska, a także Krzekowo, jedna ulica na Turzynie. Wspomina też, że do Szczecina zawinął i schronił się tu okręt Admiral Scheer.
Roman Antowski i jego wojenna historia
Widzę BŁĄD, mam sugestię!
Ostatnia aktualizacja 10 miesięcy temu
Możesz zgłosić problem lub propozycję rozwinięcia guzikiem poniżej lub dołącz do nas na forum dyskusyjnym.
Twórca całego tego zamieszania na Szczecin Znany i Historyczny, grzebiący pod każdą przedwojenną cegłą w Szczecinie. Dreptus okolicznus, gatunek pospolity. Droniarz, miłośnik ciemnego piwa, tematyki II Wojny Światowej. Codziennie? Po prostu brodaty brzydal.