Wyobraźcie sobie, że spacerujecie po szczecińskich parkach. Na przykład gdzieś na Syrenich Stawach, jak tutaj, w przedwojennym Lindenhof. Na dobrze ubitej powierzchni, podobnej do tej na Jasnych Błoniach pomiędzy platanami, stoją sobie krzesełka oraz stoliki. Nawet jak popada to dramatu nie ma. Stoliki nie muszą mieć obrusów, niech będzie że bardziej ekonomicznie i przyjaźnie dla natury – zdobiona cerata też da radę.
Zamiast wykarczowanego placu nad waszymi głowami są drzewa, a wieczorami zamiast kiczowatych “pionów” z gazem, mamy stylizowane lampy z wmontowanymi żarówkami, które przypominają takie wiekowe, jak sprzed stu lat. Spadają czasami gałęzie? No sorry dżeronimo, jesteś w lesie! Jak chcesz “karynić” to nie tu, sio do miasta!
W każdym sektorze wisi tabliczka “Nie karmić kota, jest w pracy”. Co? Jak? Dlaczego? Bo poza leśną restauracją mamy tutaj małe przytulisko dla zadbanych kotów – nie żaden barłóg do rozmnażania. Koty są dzikie, ze schroniska, potrafią zapolować na szczury lub odganiać ptactwo chcące coś wydłubać dla siebie.
Hej! Ważna informacja!
Załączona do postu grafika jest CHRONIONA PRAWEM AUTORSKIM. Nie jest to pocztówka ani nie jest to fotografia przedwojenna dostępna powszechnie. To praca własna wykonana na bazie dawnej fotografii lub zdjęcia - ręcznie kolorowana przez autora tego postu, obiekt po obiekcie. Jest plan na wydanie tych ręcznych koloryzacji w formie drukowanego albumu. Nie ma jednak informacji, kiedy to nastąpi.
Załączona do postu grafika jest CHRONIONA PRAWEM AUTORSKIM. Nie jest to pocztówka ani nie jest to fotografia przedwojenna dostępna powszechnie. To praca własna wykonana na bazie dawnej fotografii lub zdjęcia - ręcznie kolorowana przez autora tego postu, obiekt po obiekcie. Jest plan na wydanie tych ręcznych koloryzacji w formie drukowanego albumu. Nie ma jednak informacji, kiedy to nastąpi.
Leśne kawiarnie, czyli wizja dzisiejszego Lindenhof
Są kosze i śmietniki, a zamiast plastikowych kubków dostaniesz tu porcelanowe filiżanki. Myślisz, że można sobie wynieść? No nie bardzo. Jest i monitoring i lokaj przy wyjściu – żegnający wychodzących i wskazujący wolne stoliki wchodzącym. Restauracja nie jest kolejnym betonowym bunkrem, a ceglanym dużym domem ze spadzistym dachem z dachówek. Z werandą oraz dużymi oknami.
Gdzieś z domku po lewej unosi się zapach smażonego steka, ale jak ktoś woli dostanie też lokalne wino, z małej winiarni urządzonej za obiektem. Znajdzie się tez mały pokój dla dwóch osób, które uznają, że wynajem w tak zacisznym po zmroku miejscu będzie dobrym wyborem. Dojazd też nie jest zły – można przyjechać tramwajem 1, 9, 3 lub 10, autobusem 60 lub 53. Można też pospacerować na Arkonkę, albo do Parku Kasprowicza.
Nad ranem słychać ropuchy, ptactwo, kaczki z pobliskich Syrenich Stawów. A za dnia? Może jakiś koncert smyczkowy, może jakiś kabaret lokalnych komediantów, a może rodzinne gry planszowe z animatorem w domku po lewej stronie?
To jak szczecińscy restauratorzy? Kasa na stół?
Ilu z Was udałoby się do takiej restauracji zamiast do jakiejś knajpy w kiepskim stylu w centrum?!
Ilu z Was udałoby się do takiej restauracji zamiast do jakiejś knajpy w kiepskim stylu w centrum?!
Poprawka?
Kliknij i daj znać!
Możesz znaleźć ten post na naszej grupie Facebook “Szczecin Znany i Historyczny” klikając na ikonkę po prawej stronie. Prócz tego postu znajdziesz tam wiele innych, które nie są publikowane na naszej stronie. Masz coś ciekawego w temacie historii Szczecina? Nasza grupa to właśnie miejsce dla Ciebie.
Post na FB
Skomentuj na Facebooku!